Przejdź do głównej zawartości

52. książki i Wyzwanie 2012, czyli podsumowanie trzeciego kwartału 2012 roku i kilka przemyśleń


Zaczął się październik, więc czas podsumować trzeci kwartał tego roku. Przeczytałam 21 książek, zatem pozostała mi jedna książka do zakończenia wyzwania z inicjatywy 52. książki :) Nie mam pojęcia ile centymetrów ma książkowy stos w przypadku Wyzwania 2012. Nie mam ochoty przetrząsać półek w poszukiwaniu ponad 50 książek tylko po to, by je zmierzyć i zrobić im zdjęcie. Może zdobędę się na to pod koniec roku. A może nie.

Ogólnie nie robię zdjęć stosików, bo po pierwsze nie widzę w tym zbytniego sensu, a po drugie tak naprawdę rzadko kiedy jestem w stanie przewidzieć, co będę czytać. Najczęściej po prostu biorę do ręki to, co akurat mi się spodoba, chyba, że czeka na mnie jakiś egzemplarz recenzencki. O moich czytelniczych planach najczęściej piszę na fanpage'u, w taki sam sposób daję też znać co zaczynam czytać. Ponadto na blogu, po prawej stronie zazwyczaj "wisi" sobie okładka aktualnie czytanej przeze mnie książki. 

Nie twierdzę przy tym, że stosiki są złe i nie mam nic przeciwko ich umieszczaniu na blogach. Jednak sama nie lubię tego robić i już. Wyjątkiem były kwartalne podsumowania, ale jak widać tym razem stosiku nie będzie ;)

Ponieważ to miało być głównie podsumowanie, podlinkuję książki, które w ciągu tych trzech miesięcy najbardziej zapadły mi w pamięć:

Kolejność jest zupełnie przypadkowa. Każda z tych pozycji miała w sobie coś, co mnie ujęło, o czym myślałam nawet po jej zamknięciu lub po prostu była świetnym oderwaniem od codzienności. Szczegóły znajdziecie w recenzjach.

Na uwagę zasługują jeszcze motywacyjne książeczki Spencera Johnsona: "Kto zabrał mój ser?" i "Prezent". Pozwalają inaczej spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość i odnaleźć w sobie siłę do dokonania w życiu zmian.

Lubię wyzwania, ale książki czytam dla przyjemności. Liczę je głównie dla siebie, ale nie posuwam się do liczenia stron, bo po co? Uważam też, że książka książce nierówna i czasami lepiej przeczytać jedną wartościową pozycję i poświęcić jej więcej czasu, niż pochłonąć pięć "gniotów". I żeby nie było - czytam przeróżne książki, "gnioty" też :) Jednak robię to dla samego czytania i pobudzania wyobraźni, a nie dla podbijania statystyk. A dzisiejszą notkę kończę karteczką :)


Komentarze

  1. Nie przejmuj sie, ja tez nie rozumiem inicjatywy dodawania co tydzien zdjec stosikow i podawnia w liczbach ile razy ktos zawital na bloga. Nie wiem czemu to ma sluzyc, dlatego Twoje oryginalne podumowanie bardzo mi sie podoba :) Zycze wytrwalosci i wielu ciekawych ksiazek do przeczytania :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Rozumiem, że fajnie jest się pochwalić nowymi nabytkami i generalnie nie mam nic przeciwko stosikom u innych. U siebie jednak nie widzę sensu umieszczania takich zdjęć, bo moje plany książkowe potrafią się zmienić w ciągu kilku sekund.

      A statystyki generalnie niewiele mnie obchodzą. Oczywiście cieszę się, jak ktoś wchodzi na bloga i czyta. Ale piszę, bo lubię to robić, a nie dla statystycznych słupków.

      I również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Piękny wynik :) Też nie umieszczam stosików, ale mówiąc szczerze lubię ja pooglądać u innych :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Sierpień był dla mnie bardzo owocny pod względem czytania :) Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Podoba mi się twoje podsumowanie, jest takie inne ;) Ja też czytam bo lubię, choć nie pochłaniam książek w tempie ekspresowym. Ilość książek przeczytana w danym miesiącu zależy głównie od ilości wolnego czasu, a z tym bywa różnie. O wyzwaniu 52 książki dowiedziałam się dopiero jak założyłam bloga czyli bardzo niedawno. Pewnie już w tym roku nie uda mi się osiągnąć takiego wyniku ale zobaczymy ;) Stosiki lubię oglądać u innych, sama też jeszcze czasem jakieś będę zamieszczać ale na pewno nie co tydzień bo zwyczajnie nie posiadam takich funduszy żeby sobie kupować tyle książek. Właśnie mija miesiąc odkąd założyłam bloga lecz nie planuję żadnych podsumowań, gdyż póki co nie widzę w tym sensu, jeszcze się z pisaniem postów nie rozkręciłam nawet.
    A Tobie życzę dalszego prowadzenia bloga zgodnie z własną wizją, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) i życzę Ci wytrwałości w dalszym pisaniu :) Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: „Efekt pandy" Marta Kisiel - gdy wyjazd do spa zamienia się w chaos

Jeśli Dywan z wkładką był cudownie absurdalnym połączeniem rodzinnego chaosu i kryminału, to Efekt pandy udowadnia, że nawet w spokojnym spa można wpaść w sam środek zamieszania. Gdziekolwiek bowiem pojawia się rodzina Trawnych, spokój staje się pojęciem czysto teoretycznym. Tym razem Marta Kisiel wysyła swoje bohaterki do spa – w składzie gwarantującym wybuchową mieszankę: Tereska, Mira, Zoja, Pindzia i niezapomniana Briżit. Matka Tereski to kobieta z klasą, temperamentem i językiem, którego nie sposób sklasyfikować. Mieszanka polskiego, francuskiego i rosyjskiego brzmi w jej ustach jak osobna, absolutnie niepowtarzalna symfonia. Każda scena z Briżit to perełka pełna wdzięku, chaosu i czystej błyskotliwości. Cały ten wyjazd to girl power w najczystszej postaci. Kobiety różnych pokoleń, każda z własnym bagażem emocji i doświadczeń, razem tworzą drużynę, którą chce się mieć po swojej stronie w każdej życiowej katastrofie (i podczas masażu tajskiego). Kisiel bawi się konwencją, żongluj...

Recenzja: „Dywan z wkładką" Marta Kisiel - plasterek na zszargane nerwy

Poczucie humoru Marty Kisiel jest absolutnie kompatybilne z moim, zresztą tak jest niezmiennie od czasów Dożywocia . I już od pierwszych stron Dywanu z wkładką wiedziałam, że znów przepadnę na dobre. Marta Kisiel serwuje nam bowiem koktajl doskonały: z jednej strony pełnoprawny kryminał z denatem i śledztwem, a z drugiej – cudownie ciepłą i przezabawną opowieść o rodzinie, w której każdy ma swoje dziwactwa, wielkie serce i jeszcze większy talent do pakowania się w kłopoty. W centrum tego chaosu stoi Tereska Trawna – kobieta, której nie da się nie pokochać. To księgowa z duszą perfekcjonistki, zakochana w cyfrach, kawie i kasztankach. Jej uporządkowany świat zasad i tabelek w Excelu wywraca się do góry nogami, gdy spokojne życie zamienia się w scenariusz rodem z Ojca Mateusza skrzyżowanego z Rodzinką.pl . U jej boku stoi mąż Andrzej – istny labrador w ludzkim ciele, wcielenie dobroci i anielskiej cierpliwości. Jest też córka Zoja o błyskotliwym umyśle, pijąca herbatę hektolitrami. C...

Recenzja: „Zabić wampirzego najeźdźcę" Carissa Broadbent - kiedy serce mówi głośniej niż rozkaz

Zabić wampirzego najeźdźcę to opowieść, która udowadnia, że w świecie Królestw Nyaxii nie ma prostych granic między światłem a mrokiem, dobrem a złem, ani między tym, co boskie, a tym, co ludzkie. Carissa Broadbent po raz kolejny pokazuje, że potrafi tworzyć historie, które nie tylko wciągają, ale zostają w głowie na długo po ostatniej stronie. Tym razem poznajemy Sylinę – Arachessenkę, akolitkę bogini Acaeji. Dla świata zewnętrznego Siostry są sektą. Dla niej – rodziną. To tam, od dziesiątego roku życia, uczyła się poświęcenia, dyscypliny i tłumienia wszystkiego, co ludzkie. A jednak nawet po piętnastu latach Sylina czuje, że nie do końca pasuje. Że pod powłoką spokoju i posłuszeństwa wciąż tli się coś niebezpiecznie bliskiego… emocjom. I właśnie ten wewnętrzny konflikt czyni ją tak fascynującą bohaterką. Sylina balansuje na granicy między tym, czego się nauczyła, a tym, kim naprawdę jest. Ma w sobie mroczny humor i dystans do samej siebie, który objawia się w najmniej spodziewanych m...