Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Kłamca 2. Bóg marnotrawny" Jakub Ćwiek



Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: "Kłamca 2. Bóg marnotrawny"
Cykl: Kłamca
Tom: 2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: kwiecień 2012 (wyd. IV)
Liczba stron: 396


Pierwsza część przygód Lokiego zawojowała moje serce. "Kłamca 2. Bóg marnotrawny" tylko wzmocnił moje odczucia. I kolejny raz przekonałam się, że kontynuacja może co najmniej trzymać poziom, a nawet być lepsza.

Tym razem książka jest podzielona na dwie odrębne części i składa się z sześciu opowiadań. Pierwsze trzy są ze sobą dość luźno powiązane. Po krótkiej "Okazji", gdzie Kłamczuch pokazuje nam swoje ukryte dotąd oblicze, mamy dwie ciekawe historie. Poznajemy młodą kobietę o imieniu Jenny, która okazuje się być ważną osobą dla samego Wodza - archanioła Michała. Przewrotny los sprawia, że staje się ona ważna również dla Kłamcy, co, jak można się domyślić, Michałowi średnio przypada do gustu. 

Jakby tego było mało, Lokiego nawiedza senny koszmar, który nie śnił mu się od bardzo dawna. Przez to Kłamca zaczyna podejrzewać, że wydarzenia sprzed setek lat, których nordycki bóg nie wspomina z sentymentem, mogą mieć związek z jego najnowszym zleceniem. Wraz z nowym znajomym, aniołem stróżem Jeffersonem, Loki pracuje nad sprawą zaginionych części ciał świętych i przez przypadek wpada w sam środek swojego koszmaru ze snów. Z opresji ratuje go Jefferson i "odległość anioła". W pierwszej części książki jest jeszcze jedna warta uwagi opowieść, dzięki której wreszcie wyjaśnia się, o co chodzi z tymi anielskimi piórami, którymi aniołowie płacą Lokiemu! 

Kolejne trzy opowiadania są połączone już bardzo ściśle i to właśnie one najbardziej przypadły mi do gustu. Ich bohaterami są bowiem, poza Kłamcą i aniołami, postacie znane z mitologii greckiej. Gdy Loki staje przed wyborem: czy pozbyć się Erosa i Bachusa, którzy przysporzyli mu pracy, czy też pozwolić im na pracę dla aniołów, długo się nie namyśla. Z tej współpracy wynika kilka niespodziewanych sytuacji, dzięki którym nowi wspólnicy nabierają do siebie nieco zaufania i stanowią coraz bardziej zgraną ekipę. 

Ostatnie opowiadanie przenosi nas w mroźny świat Świętego Mikołaja, który okazuje się wcale nie tak bajkowy, jak się wszystkim wydaje. Gdy Loki ledwo uchodzi z życiem, zdaje sobie sprawę z kilku ważnych rzeczy. Drugi tom "Kłamcy" kończy się bardzo ciekawymi słowami Lokiego: "Może i jestem reliktem przeszłości i zapomnianym bogiem martwej religii, ale wiem, że nie zawsze trzeba wygrywać, żeby zostać zwycięzcą. Czasem wystarczy, że inni przegrają."  

Jak napisałam na wstępie, moja miłość do Lokiego trwa w najlepsze. Uważam, że ta część jest świetnym łącznikiem pomiędzy pierwszym tomem, złożonym z opowiadań, a trzecim, który jest już powieścią. Luźny początek, a potem coraz mocniej splatające się wątki w kolejnych opowiadaniach, dają bardzo dobry efekt. Sam Jakub Ćwiek jest w doskonałej formie, jego odniesienia do popkultury są po prostu fantastyczne. Loki nie traci nic ze swego charakteru i specyficznego uroku, a jego mała kompania to niezwykle barwne postacie, które na pewno jeszcze mogą zaskoczyć. Podoba mi się również zaczerpnięcie motywów z mało znanych wierzeń ludów Afryki i jestem ciekawa, czy autor w kolejnych częściach serii rozwinie ten wątek.

Z przyjemnością przeczytałam i z wypiekami na twarzy sięgam po trzeci tom. 


Dwa fragmenty książki możecie przeczytać na stronie Fabryki Słów: "Kłamca 2. Bóg marnotrawny"


Kłamca na Po prostu książki:
2. "Kłamca 2. Bóg marnotrawny"
3. "Kłamca 3. Ochłap sztandaru"
4. "Kłamca 4. Kill'em all"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie musisz kończyć każdej książki? Odzyskaj swoją czytelniczą wolność!

Są książki, które pochłaniamy z drżącymi rękami, jakby świat miał się skończyć, zanim przewrócimy ostatnią stronę. Ale są też takie, które czytamy z wysiłkiem – zdanie po zdaniu. Wmawiamy sobie, że "może się rozkręci", że "skoro już tyle przeczytałam, to szkoda przerywać", albo że "przecież ktoś to kiedyś uznał za arcydzieło". Ile razy tkwiliśmy w opowieściach, które nie dawały nam nic poza frustracją? Ile razy próbowaliśmy "wcisnąć się" w słowa jak w zbyt ciasny garnitur – niewygodny, nie nasz, ale przecież "elegancki", "polecany", "uznany"? Czas powiedzieć to głośno: nie musisz kończyć każdej książki . Nie jesteś zobowiązana wobec autora. Ani wobec recenzji, które miały pięć gwiazdek. Ani wobec siebie z przeszłości, która z entuzjazmem wyjęła tę książkę z półki i postanowiła dać jej szansę. Książki są jak rozmowy Wyobraź sobie. Nie z każdą osobą prowadzisz rozmowę do samego końca. Czasem już po kilku zdaniach czuje...

Czy Instagram nie zabił rzetelnych opinii? Moja perspektywa

Zadaję sobie to pytanie coraz częściej. Odkąd z końcem marca wróciłam do pisania o książkach – tak naprawdę, spokojnie, z myślą, bez presji lajków – czuję coraz wyraźniej, że dla mnie wciąż najcenniejszym miejscem rozmowy o literaturze jest blog. Miejsce, gdzie słowo może wybrzmieć do końca. Gdzie można napisać więcej niż trzy zdania. Gdzie treść nie musi tańczyć przed okiem algorytmu, by zostać zauważona. Bo Instagram, choć pełen pięknych kadrów, zachwycających półek i okładek, które aż proszą się o zdjęcie, coraz częściej przypomina mi teatr iluzji. Świat, w którym książki muszą być "ładne", by zasłużyć na uwagę. Świat, w którym estetyka wygrywa z wartością. 📸 Gdzie kończy się pasja, a zaczyna strategia? Czasem zastanawiam się, czy niektóre książki zyskują popularność tylko dlatego, że dobrze prezentują się na zdjęciach. Bo mają złocenia, bo ich kolory są spójne z feedem, bo da się je ładnie sfotografować z kawą i świeczką. I czy w tym całym wizualnym hałasie nie giną cich...

Recenzja: „Phantasma” Kaylie Smith - gotycka uczta zmysłów, która uzależnia!

To nie tylko jedna z najlepszych książek fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. To gotycka uczta zmysłów i emocji – mroczna, gęsta od napięcia, brutalna, zmysłowa i absolutnie uzależniająca. Wchodząc do świata Phantasmy , czułam się, jakbym przekraczała próg nawiedzonego dworu – razem z Ophelią, która z pozoru wydaje się krucha, przytłoczona OCD i ciężarem przeszłości… a potem, z każdą kolejną próbą, staje się coraz bardziej nieugiętą, świadomą siebie kobietą. Nieidealną – i właśnie dlatego tak prawdziwą. Jej wewnętrzna walka, głos cienia, potrzeba kontroli – to wszystko nie znika, ale zmienia się razem z nią. Dojrzałość w wersji dark fantasy? W punkt! Siostrzane więzi i rodzinne cienie Na osobną uwagę zasługuje relacja z jej młodszą siostrą Genevieve – impulsywną, nieprzewidywalną, ale też poruszająco naiwną. To właśnie siostrzana więź, złożona z winy, strachu i głębokiej miłości, staje się dla Ophelii głównym motorem działania. A cień po zmarłej matce – nie tylko ten dosłowny...