Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Wilczy pakt" Melissa de la Cruz



Autor: Melissa de la Cruz
Tytuł: "Wilczy pakt"
Tytuł oryginału: "Wolf Pact. Parts 1-4"
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: luty 2013
Liczba stron: 272

Mimo średniego pierwszego tomu "Błękitnokrwistych", kilka lat temu dałam się wciągnąć w historię upadłych aniołów przemienionych w wampiry. Gdy okazało się, że Melissa de la Cruz planuje spin-off serii, dotyczący poszukiwania przez Bliss ogarów piekieł, czekałam z niecierpliwością. I z żalem muszę przyznać, że nie było tak dobrze, jak się spodziewałam.

W czeluściach Piekła Panowie trzymają pod kontrolą wilki, niegdyś potężne i wolne stworzenia, teraz całkowicie zniewolone. Wszystkie szczenięta w dniu ukończenia osiemnastu miesięcy zostają przemienione w piekielne ogary - śmiertelnie niebezpiecznych wojowników, całkowicie podporządkowanych woli Romulusa. Pewnego dnia jeden z wilków podejmuje dramatyczną próbę ucieczki i wraz z kilkoma innymi wilkami trafia na ziemię. Żyjąc w ludzkich postaciach, Lawson i jego mała sfora ukrywają się przed pościgiem. Ogary jednak odbierają mu to, co było dla niego najcenniejsze - miłość. Gnany nienawiścią chłopak szuka zemsty i za wszelką cenę próbuje odnaleźć ukochaną.

Tymczasem Bliss wciąż szuka piekielnej sfory. Przemierzając kraj wzdłuż i wszerz rozgląda się za najmniejszym śladem, który mógłby naprowadzić ją na trop ogarów. Gdy udaje jej się odnaleźć wilki, okazuje się, że to dopiero początek jej misji. Lawson nie ufa jej, zresztą z wzajemnością, a Bliss nie chce wyjawiać mu swoich tajemnic. Oboje mogą sobie pomóc, ale czy uda im się nawiązać nić porozumienia i wzajemnego zaufania?

"Wilczy pakt" czyta się szybko, głównie dzięki krótkim rozdziałom i lekkości pióra autorki. Trzecioosobowa narracja skupia się raz na wilkach, a raz na Bliss, ale zmiana wątków raczej nie ma większego znaczenia i nie rozprasza. Melissa de la Cruz koncentruje się głównie na wyrażeniu emocji bohaterów i niemało miejsca poświęca opisom. Na szczęście tym razem darowała sobie wszechobecność markowych produktów. Interesujące było wprowadzenie do fabuły postaci z innego cyklu autorki. Arthur Beauchamp pojawił się wcześniej w "Zapachu spalonych kwiatów". Melissa de la Cruz najwidoczniej lubi takie zbiegi, gdyż właśnie w "Zapachu..." umieściła parę bohaterów z "Błękitnokrwistych".

Niestety "Wilczy pakt" ma sporo wad, których się nie spodziewałam. Bohaterowie wydają mi się zbyt mało skomplikowani jak na stworzenia urodzone w Piekle i uciekające swemu przeznaczeniu. Żaden z nich nie zapada jakoś szczególnie w pamięć. Nawet uczucia wydają się nie tak głębokie i przejmujące jak powinny być w dramatycznych momentach. Sama fabuła nie jest zła, ale wydaje mi się zbyt płaska. Zabrakło tej szczypty fascynacji i mroku, przez co opowieść o piekielnych istotach jest chwilami po prostu nijaka. 

Warto zwrócić uwagę na samo wydanie książki. Okładka urzekła mnie już w chwili, w której zobaczyłam jej wstępny projekt na fanpage'u Jaguara. Idealnie odzwierciedla Bliss. I ma skrzydełka, dzięki czemu rogi mniej się niszczą. Natomiast graficzne ozdobniki na każdej stronie to już znak charakterystyczny całej serii. 

Niestety, mimo mojej sympatii do "Błękitnokrwistych" uważam, że "Wilczy pakt" to takie "odcinanie kuponów". Miałam nadzieję na zawrotną akcję i mrocznych bohaterów, dostałam opowieść o zagubionych nastolatkach. Nie wiem, czy Pakt aż tak wiele wnosi do całej historii, że koniecznie trzeba go przeczytać. Odnoszę przykre wrażenie, że mogłam go sobie darować.


Komentarze

  1. bardzo kusi mnie ta książka, chociaż wolę wampiry i anioły :)

    Fajny blog. zapraszam również di siebie. Obserwuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) a o wampirach i aniołach w jednym jest właśnie cała seria "Błękitnorwiści".

      Usuń
  2. Przede mną póki co nadal lektura serii "Błękitnokrwistych", więc póki co nie jestem w stanie stwierdzić, czy sięgnęłabym po powyższą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wrażenie, że z tą książką jest podobnie jak z "Kluczami do repozytorium" niewiele wnoszą, więc wolę zafundować sobie ostatni tom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Klucze do repozytorium" były typowym dodatkiem, porządkującym i uzupełniającym informacje o bohaterach i wydarzeniach z serii. "Wilczy pakt" to jednak odrębna historia. Może miałam za duże oczekiwania względem tej książki, ale naprawdę ogary piekieł kojarzyły mi się z czymś mrocznym, niebezpiecznym i intrygującym.

      Usuń
  4. Szkoda, że tak wyszło... Co do serii o Błękitnokrwistych, to mam podobne do Twoich odczucia - pierwszy tom przeciętny, kolejne rewelka. Niestety doczytałam tylko do 5 części i dalam sobie spokój. Nie chce mi się już wracać do serii. Fabuła Wilczego paktu, z którą dopiero teraz miałam okazję się zapozonać wydaje mi się interesująca i mająca wielki potencjał. Szkoda, że autorce nie udało się tak dobrze tego rozwinąć... Niemniej jednak do Błękitnokrwistych mam pewien sentyment, a tytuł z Bliss w roli głównej sobie jednak podaruję;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z serią jak na razie nie miałam styczności ale wszystko przede mną:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo wszystko jestem dość ciekawa tej książki. Chociaż będzie to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytalam cala serie Blekitnokrwistych i teraz zabieram sie do Wilczego Paktu. Zobaczymy czy tez bedzie ciekawa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: „Światła nad moczarami” Lucie Ortega - opowieść, która szepcze

Nie każda historia musi krzyczeć, by zostać usłyszaną. Niektóre szepczą – jak wiatr nad bagnami, jak echo dawno zapomnianych legend. Światła nad moczarami to właśnie taka opowieść. Subtelna, tajemnicza i przesiąknięta melancholią, która wciąga powoli, ale bez reszty. Lucie Ortega zabiera nas na Pogranicze – do świata zawieszonego między życiem a śmiercią, utkanego ze słowiańskiego folkloru. Tu trafia Lena, która po tragicznym końcu staje się nawką: duchem szukającym odkupienia we mgle. Jej los jest okrutną pułapką: w ciągu siedmiu lat musi zwabić kogoś w bagna i odebrać mu życie, inaczej sama rozwieje się w nicość. Ale jak zabić, gdy wciąż pamięta się, co to znaczy być człowiekiem? Fabuła snuje się jak mgła nad tytułowymi moczarami – jest gęsta, hipnotyzująca i nieprzewidywalna. Ortega nie prowadzi czytelnika za rękę. Zamiast tego, zaprasza go, by zabłądził w świecie, w którym każde światło może być iluzją, a każdy szept – głosem zza grobu. To głęboko poruszająca opowieść o samotności...

Szum husarskich skrzydeł

"Historia Polski obejmuje szczegół, że gdy pewien król pragnął się cofnąć przed nieprzyjacielem następującym nań z przemagającą siłą, husarze przeszkodzili temu, oświadczywszy wyniośle, że nie ma powodu obawiać się, kiedy jest pod ich osłoną, gdyż jeżeliby niebiosa zapaść się miały, toby je podtrzymano na ostrzach kopii." Francoise Paulin Dalerac Husaria - legendarna polska jazda. Rozbijała nawet kilkunastokrotnie liczniejsze oddziały wroga. Wzbudzała podziw i postrach. Dziś myśląc o husarzach, od razu przychodzą na myśl skrzydła. Jednak nie wszyscy husarze nosili ten charakterystyczny element, robili to głównie pocztowi (szeregowi husarscy). W jakim celu? Otóż szum skrzydeł podczas szarży płoszył konie nieprzyjaciela i wprowadzał zamęt w szeregi wroga. Podobny cel miało mocowanie do kopii długich, kolorowych proporców. Warto wspomnieć jeszcze o samych kopiach. Były one wydrążone wewnątrz, dzięki czemu były lżejsze i tak bardzo nie obciążały ramienia husarza. ...

Recenzja: "Leave Me Behind" K. M. Moronova - tam, gdzie miłość jest równie niebezpieczna co nienawiść

Są książki, które czytasz. I są takie, które przeżywasz całym sobą. Leave Me Behind to ta druga opcja. Brutalna, bezkompromisowa i uzależniająca historia, która od pierwszych stron wciąga jak wir i nie puszcza aż do samego końca. Sięgając po dark romance K. M. Moronovej, wiedziałam, czego się spodziewać. Dostałam dokładnie to – w najczystszej i najmocniejszej formie. Nell Gallows – jedyna ocalała z owianego złą sławą oddziału Riøt – trafia do jednostki Malum, gdzie każdy patrzy na nią jak na wroga. To bohaterka wykuta z gniewu i bólu, a jednocześnie poruszająco ludzka w swojej kruchości. Kibicujemy jej z zaciśniętymi zębami, nawet gdy jej decyzje ranią nie tylko ją, ale i nas. Wtedy na scenę wkracza on. Bones. Żołnierz, dla którego Nell jest uosobieniem wszystkiego, czym gardzi. Ich relacja to prawdziwa burza: pierwotny gniew i nienawiść ścierają się z magnetycznym przyciąganiem, którego żadne z nich nie jest w stanie powstrzymać. Zapomnijcie o słodkiej opowieści. To zderzenie dwóch ś...