Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: „Zaledwie moment” Liane Moriarty - gdy znasz datę śmierci… jak żyjesz?


Wyobraź sobie, że wsiadasz do samolotu, a podczas opóźnionego lotu do Sydney tajemnicza staruszka szepcze Ci na ucho datę i przyczynę Twojej śmierci. Brzmi jak koszmar? A jednak to właśnie punkt wyjścia dla 
Zaledwie moment Liane Moriarty – książki, która zabiera nas w podróż, której nie zapomnisz.

Liane Moriarty po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią w budowaniu intrygujących, wielowymiarowych historii, które grzebią w ludzkiej psychice. Nie dostajemy tu krwistego thrillera, ale głęboką, inteligentną medytację nad życiem, śmiercią i sensem istnienia. To, co mnie najbardziej urzekło, to sposób, w jaki autorka prowadzi narrację. Mamy na pokładzie samolotu całą galerię postaci – od pięknej stewardesy, która ma popełnić samobójstwo, po mężczyznę, który nie dożyje kolejnych urodzin. Każda z tych historii rozwija się równolegle, tworząc mozaikę lęków, nadziei i codziennych wyborów.

Książka zadaje pytania, które tłuką się w głowie długo po lekturze: Co byś zrobił, gdybyś znał datę swojej śmierci? Czy zmieniłbyś swoje życie? Czy poddałbyś się, czy walczyłbyś z losem? Moriarty nie moralizuje, nie daje łatwych odpowiedzi. Zamiast tego z subtelnym humorem i niezwykłą czułością pokazuje, jak zwykli ludzie mierzą się z czymś nieuniknionym. Obserwowanie, jak pasażerowie reagują na przepowiednie – niektórzy z niedowierzaniem, inni z przerażeniem, a jeszcze inni z zaskakującą akceptacją – jest fascynujące.

Mimo że temat jest poważny, książka jest niezwykle przystępna i wciągająca. Autorka doskonale balansuje między momentami zadumy a lżejszymi, nawet zabawnymi scenami. Dialogi są błyskotliwe, a postacie na tyle prawdziwe, że łatwo się z nimi utożsamić i poczuć ich emocje. Czułam, jak narastają ich lęki, jak starają się przejąć kontrolę nad życiem, które nagle stało się "policzone".

Zaledwie moment to nie tylko trzymająca w napięciu powieść psychologiczna, ale też mądra, pełna humoru i dodająca otuchy historia o tym, jak każdy z nas mierzy się z przemijaniem. To opowieść o kruchości istnienia, ale i o tym, co naprawdę ważne: o miłości, przebaczeniu i życiu w pełni tu i teraz.

Ta książka zostaje w sercu na długo, zmuszając do refleksji nad własnym życiem i tym, jak wykorzystujemy każdy dany nam "zaledwie moment". Polecam z całego serca każdemu, kto szuka powieści, która poruszy, skłoni do myślenia i jednocześnie dostarczy solidnej dawki inteligentnej rozrywki.


* Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Znak. 


Liane Moriarty
Zaledwie moment / Here One Moment
Wydawnictwo Znak, 2025 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie musisz kończyć każdej książki? Odzyskaj swoją czytelniczą wolność!

Są książki, które pochłaniamy z drżącymi rękami, jakby świat miał się skończyć, zanim przewrócimy ostatnią stronę. Ale są też takie, które czytamy z wysiłkiem – zdanie po zdaniu. Wmawiamy sobie, że "może się rozkręci", że "skoro już tyle przeczytałam, to szkoda przerywać", albo że "przecież ktoś to kiedyś uznał za arcydzieło". Ile razy tkwiliśmy w opowieściach, które nie dawały nam nic poza frustracją? Ile razy próbowaliśmy "wcisnąć się" w słowa jak w zbyt ciasny garnitur – niewygodny, nie nasz, ale przecież "elegancki", "polecany", "uznany"? Czas powiedzieć to głośno: nie musisz kończyć każdej książki . Nie jesteś zobowiązana wobec autora. Ani wobec recenzji, które miały pięć gwiazdek. Ani wobec siebie z przeszłości, która z entuzjazmem wyjęła tę książkę z półki i postanowiła dać jej szansę. Książki są jak rozmowy Wyobraź sobie. Nie z każdą osobą prowadzisz rozmowę do samego końca. Czasem już po kilku zdaniach czuje...

Czy Instagram nie zabił rzetelnych opinii? Moja perspektywa

Zadaję sobie to pytanie coraz częściej. Odkąd z końcem marca wróciłam do pisania o książkach – tak naprawdę, spokojnie, z myślą, bez presji lajków – czuję coraz wyraźniej, że dla mnie wciąż najcenniejszym miejscem rozmowy o literaturze jest blog. Miejsce, gdzie słowo może wybrzmieć do końca. Gdzie można napisać więcej niż trzy zdania. Gdzie treść nie musi tańczyć przed okiem algorytmu, by zostać zauważona. Bo Instagram, choć pełen pięknych kadrów, zachwycających półek i okładek, które aż proszą się o zdjęcie, coraz częściej przypomina mi teatr iluzji. Świat, w którym książki muszą być "ładne", by zasłużyć na uwagę. Świat, w którym estetyka wygrywa z wartością. 📸 Gdzie kończy się pasja, a zaczyna strategia? Czasem zastanawiam się, czy niektóre książki zyskują popularność tylko dlatego, że dobrze prezentują się na zdjęciach. Bo mają złocenia, bo ich kolory są spójne z feedem, bo da się je ładnie sfotografować z kawą i świeczką. I czy w tym całym wizualnym hałasie nie giną cich...

Recenzja: „Phantasma” Kaylie Smith - gotycka uczta zmysłów, która uzależnia!

To nie tylko jedna z najlepszych książek fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. To gotycka uczta zmysłów i emocji – mroczna, gęsta od napięcia, brutalna, zmysłowa i absolutnie uzależniająca. Wchodząc do świata Phantasmy , czułam się, jakbym przekraczała próg nawiedzonego dworu – razem z Ophelią, która z pozoru wydaje się krucha, przytłoczona OCD i ciężarem przeszłości… a potem, z każdą kolejną próbą, staje się coraz bardziej nieugiętą, świadomą siebie kobietą. Nieidealną – i właśnie dlatego tak prawdziwą. Jej wewnętrzna walka, głos cienia, potrzeba kontroli – to wszystko nie znika, ale zmienia się razem z nią. Dojrzałość w wersji dark fantasy? W punkt! Siostrzane więzi i rodzinne cienie Na osobną uwagę zasługuje relacja z jej młodszą siostrą Genevieve – impulsywną, nieprzewidywalną, ale też poruszająco naiwną. To właśnie siostrzana więź, złożona z winy, strachu i głębokiej miłości, staje się dla Ophelii głównym motorem działania. A cień po zmarłej matce – nie tylko ten dosłowny...