Przejdź do głównej zawartości

Książka kontra ekranizacja

Książka czy film? Jedni mówią, że oglądają tylko filmy. Inni zaś za nic w świecie nie obejrzą filmu, jeśli wcześniej czytali książkę. A ja w ostatnim czasie mam spore porównanie, bo i czytam i oglądam ekranizacje. W rożnej kolejności. 

Na początku roku przeczytałam "Hobbita" J.R.R. Tolkiena, który bardzo mi się spodobał. Z rozpędu obejrzałam pierwszą cześć ekranizacji i mimo niezbyt przychylnych opinii, nie nudziła mnie, choć kilka scen było zdecydowanie za długich. Kilka dni temu oglądałam drugą cześć, "Pustkowie Smauga" i... Zasnęłam. Spałam jakieś pół godziny i jak się okazało, nic nie straciłam. Nie podobała mi się ponaciągana fabuła i uważam, że połowa scen w ogóle nie była potrzebna. Mimo opinii, ze druga cześć trylogii jest lepsza, mnie zawiodła na całej linii.

Zupełnie inaczej rzecz ma się z "Drogą" Cormaca McCarthy'ego. W tym przypadku najpierw widziałam film, który wywarł na mnie ogromne wrażenie. Książki się bałam, ale gdy zaczęłam ją czytać, oczarowała mnie. Mimo ciężkiego, mrocznego klimatu. Ekranizacja prawie wcale nie odbiega od pierwowzoru, a jej twórcom udało się uchwycić specyfikę prozy McCarthy'ego. Zaś Viggo Mortensen świetnie zagrał główną rolę.

Trzeci przypadek to "P.S.Kocham Cię" Cecelii Ahern. Tu też najpierw obejrzałam film, a później sięgnęłam po książkę. I okazało się, że w gruncie rzeczy to dwie zupełnie inne historie. Film jest typowo amerykański, choć odtwórcy głównych ról, Hilary Swank i Gerard Butler, swietnie wypadają jako Holly i Gerry. Książka natomiast jest nieco głębsza, pozwala mocniej wejść w emocje bohaterów. I książkowa historia rozgrywa się w Irlandii, co zdecydowanie ma swoje plusy. 

Ciekawa jestem jak w takim zestawieniu wypada "Poradnik pozytywnego myślenia". W zeszłym tygodniu widziałam film i bardzo mi się podobał. Teraz przymierzam się do książki :)

Do której grupy się zaliczacie? Tylko oglądacie, tylko czytacie, czy i jedno i drugie? :)



Komentarze

  1. Czasami zdarza mi się, że najpierw obejrzę film i dopiero później zorientuję się, że to na podstawie książki powstał. No ii.. wtedy raczej nie mam już ochoty powracać do książki i przeżywać tej samej historii na nowo. Ale za to kocham najpierw przeczytać książkę, a potem móc ją oglądać na ekranie. O, taka jestem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka lat temu gdzieś przez przypadek obejrzałam "Zmierzch". Byłam tak ciekawa co będzie dalej, że pożyczyłam od młodszej siostry całą sagę. I byłam pod wrażeniem, jak bardzo film może spłycić całą historię. Dlatego nie mam większych oporów przed czytaniem książek po obejrzeniu ekranizacji :)

      Usuń
  2. Jedno i drugie, ale w klasycznej kolejności - najpierw książka, potem film. Cóż poradzić, ten typ tak ma :) Ostatnio, żeby pójść do kina na "Niezgodną", książkę doczytywałam po nocach ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra książka jest lepsza niż słaby film. Dobry film jest lepszy niż słaba książka. Dobra książka stoi na równi z dobrym filmem, podobnie słaba książka ze słabym filmem. Tak to odbieram, bardzo prosto i niemal matematycznie.

    Pozdrawiam
    Michał Małysa
    http://www.michalmalysa.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Wolę najpierw przeczytać książkę, a później obejrzeć film. Czasami się nie udaje, jak w przypadku "Drogi" i "P.S. Kocham Cię" - widziałam filmy, nie czytałam książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "P.S. Kocham Cię" to urzekająca książka, znacząco różni się od filmu i naprawdę warto ją przeczytać :)

      Usuń
  5. Ja i czytam i oglądam, w różnej kolejności. Jednak za "Hobbita" wzięłam się najpierw w wersji książkowej, a później poszłam do kina na drugą część (pierwszą obejrzałam dzień przed premierą drugiej części). Też uważam, że zbyt dużo dodatkowych scen było, część w ogóle niepotrzebna. Ale mnie ekranizacja urzekła. Może ze względu na widoki i w ogóle. "P.S. Kocham Cię" jest książką wspaniałą. Zdecydowanie film przy książce blednie. Także odniosłam wrażenie, że to dwie odmienne historie, chociaż ta filmowa także była ciekawa. Czytałam "I wciąż ją kocham" Sparksa, gdzie książka jest świetna, film także i jest dobrze odwzorowany. Gorzej ma się z "Ostatnią piosenką", gdzie książka dla mnie była nudna, ale film świetny. Z ekranizacjami różnie to bywa. Zależy to od reżysera, czy puści wodze fantazji czy nie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, może ja za późno oglądałam to "Pustkowie..." ale od połowy już autentycznie się nudziłam. Może kiedyś spróbuję jeszcze raz. "Ostatnią piosenkę" oglądałam, a książki nie widziałam na oczy. I masz rację, mnóstwo zależy od reżysera i jego pomysłu :)

      Usuń
  6. Bardzo lubię oglądać filmy i czytać, ale zdecydowanie bardziej preferuję czytanie : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze staram się dotrzeć do książki jeśli film na jej podstawie mi się podobał, a jeśli nie to też jej szukam bo bardzo często książki są od filmów po prostu lepsze :) Ale tak bardzo chętnie korzystam zarówno z jednego jak i drugiego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie jest róznie, ale zazwyczaj najpierw czytam, tylko czasami jak np. nie mam danej ksiazki jak zdobyc czy tez dopiero sie po filmie zorientuje, ze jest ksiazka to jedynie wtedy siegam po papierowa wersje w nieco pozniej/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: „Światła nad moczarami” Lucie Ortega - opowieść, która szepcze

Nie każda historia musi krzyczeć, by zostać usłyszaną. Niektóre szepczą – jak wiatr nad bagnami, jak echo dawno zapomnianych legend. Światła nad moczarami to właśnie taka opowieść. Subtelna, tajemnicza i przesiąknięta melancholią, która wciąga powoli, ale bez reszty. Lucie Ortega zabiera nas na Pogranicze – do świata zawieszonego między życiem a śmiercią, utkanego ze słowiańskiego folkloru. Tu trafia Lena, która po tragicznym końcu staje się nawką: duchem szukającym odkupienia we mgle. Jej los jest okrutną pułapką: w ciągu siedmiu lat musi zwabić kogoś w bagna i odebrać mu życie, inaczej sama rozwieje się w nicość. Ale jak zabić, gdy wciąż pamięta się, co to znaczy być człowiekiem? Fabuła snuje się jak mgła nad tytułowymi moczarami – jest gęsta, hipnotyzująca i nieprzewidywalna. Ortega nie prowadzi czytelnika za rękę. Zamiast tego, zaprasza go, by zabłądził w świecie, w którym każde światło może być iluzją, a każdy szept – głosem zza grobu. To głęboko poruszająca opowieść o samotności...

Recenzja: "Dotyk Crossa" Sylvia Day

Autor: Sylvia Day Tytuł: "Dotyk Crossa" Tytuł oryginału: "Bared to You: A Crossfire Novel" Cykl: Crossfire Tom: 1 Wydawnictwo: Wielka Litera Data wydania: listopad 2012 Liczba stron: 416 Miałam nie czytać tej książki. Ale zaciekawiona fragmentem audiobooka, czytanym przez Olgę Bołądź (której przyjemnie się słucha), przesłuchałam pierwszy rozdział i dałam się wciągnąć na zatłoczone ulice Manhattanu.  Eva Tramell właśnie przeprowadziła się do Nowego Jorku i zaczyna pracę w agencji reklamowej. Niespodziewanie poznaje Gideona Crossa, młodego biznesmena, którego uroda "zapiera dech w piersiach". Szybko tworzy się między nimi swoista chemia,  a nieokiełznane pożądanie i potrzeba kontroli tworzą wybuchową mieszankę.  Każde z nich skrywa jednak bolesne tajemnice, a dawne demony kładą się długim cieniem na rodzącym się związku. Przeszłość depcze im po piętach, gdy zaczynają prowadzić niebezpieczną grę, która albo ich ocali, al...

Recenzja: "Pięćdziesiąt twarzy Greya" E L James

Autor: E L James Tytuł: "Pięćdziesiąt twarzy Greya" Tytuł oryginału: "Fifty Shades of Grey" Cykl: Pięćdziesiąt Odcieni Tom: 1 Wydawnictwo: Sonia Draga Data wydania: wrzesień 2012 Liczba stron: 608 Dwa tygodnie temu pisałam o niebywałym szaleństwie wokół "Pięćdziesięciu twarzy Greya" . Zastanawiałam się czy fenomen tej książki tkwi w bardzo dobrej akcji promocyjnej czy może faktycznie jest to tak fascynująca opowieść. Teraz sama się przekonałam jak to jest z "tym Greyem". Anastasia Steele to 21-letnia studentka literatury, która w zastępstwie koleżanki przeprowadza wywiad z młodym biznesmenem Christianem Greyem, właścicielem świetnie prosperującej firmy.  Niewinny z pozoru wywiad zapoczątkowuje ciąg wydarzeń, które wciągają Anastasię w świat perwersyjnego seksu i mrocznych pragnień. I właściwie na tym opiera się cała fabuła książki. Przyznaję, że po przeczytaniu kilku pierwszych stron zamknęłam ją z hukiem...