Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Kłamca 3. Ochłap sztandaru" Jakub Ćwiek



Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: "Kłamca 3. Ochłap sztandaru"
Cykl: Kłamca
Tom: 3
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: kwiecień 2012 (wydanie IV)
Liczba stron: 272

Trzeci tom Kłamcy przełamuje schemat dwóch poprzednich części i jest powieścią. Mimo tej zmiany przygody "anielskiego cyngla" wciąż czyta się lekko, a cała fabuła osadzona jest w stosunkowo niewielkim przedziale czasowym.

W życiu Lokiego nastaje czas, gdy desperacko potrzebuje urlopu. Nieco zmęczony pracą i stęskniony za dziewczyną, postanawia "urwać się" na kilka dni i wybrać się do Paryża. Niestety w tym samym czasie Lucyfer postanawia wprowadzić w życie swój wielki plan, przez co Kłamca, zamiast w stolicy Francji, ląduje w Irlandii. 

Zadanie ma być szybkie i łatwe, wystarczy tylko pozbyć się Antychrysta, zanim dorośnie. Ale brak pewnego drobiazgu przy łóżeczku znacząco komplikuje sprawę i Loki zmuszony jest wyruszyć na poszukiwanie podmienionego przez elfy Antychrysta.

Jakby tego było mało, Czterej Jeźdźcy Apokalipsy ruszają, niosąc głód, zarazę, wojnę i śmierć. Świat pogrąża się w chaosie, anioły i demony toczą bój o ludzkie dusze, a komórka Kłamcy wciąż milczy.

Wszystkim po głowach kołacze się jedno pytanie: czy Loki zdradził i przeszedł w szeregi wroga, nie mając gwarancji na którą stronę przechyli się szala zwycięstwa?

"Kłamca 3. Ochłap sztandaru" nie ustępuje dwóm poprzednim częściom. Akcja toczy się wartko i zdarzają się całkiem zaskakujące zwroty. Interesujące jest przedstawienie postaci Lucyfera. Zakochany w technologii i filmach DVD nastolatek w niczym nie przypomina Władcy Piekieł. Dolina elfów również odbiega od wyobrażeń, jakie zazwyczaj możemy spotkać w świecie fantasy. Elfy zajmujące się pracą na roli  to ciekawy i nietuzinkowy obrazek.

W trzeciej części cyklu nieco brakowało mi Lokiego i jego tak charakterystycznego stylu bycia. Z powodu rozpoczęcia Apokalipsy wiele opisywanych wydarzeń dotyczyło Piekła i bojów toczących się na Ziemi i w tym wszystkim trochę zgubił mi się Kłamca. Mam jednak przeczucie, że w ostatnim tomie znów pełną parą będzie grał pierwsze skrzypce. 

W książce mamy sporo opisów, uzupełniających fabułę. Są wplecione w całość niezwykle zgrabnie i rozszerzają dzięki temu obraz świata Kłamcy.

Na uwagę zasługuje jeszcze jedno, mianowicie Jakub Ćwiek świetnie zobrazował reakcje ludzi w obliczu tragedii. Pokazał, że można zamienić się w pałającą żądzą mordu bestię, dla której nie ma żadnych reguł albo sprzymierzyć się z innymi i dzięki tej jedności przetrwać największy koszmar.

Zakończenie mnie zaskoczyło i poczułam niepohamowaną radość, że jednak zaczęłam czytać cały cykl tak późno. Gdyby przyszło mi czekać na kontynuację historii cztery lata, chyba zżarłaby mnie ciekawość.


Fragment do poczytania znajdziecie na stronie Fabryki Słów: "Kłamca 3"


Kłamca na Po prostu książki:
1. "Kłamca 1"
2. "Kłamca 2. Bóg marnotrawny"
3. "Kłamca 3. Ochłap sztandaru"
4. "Kłamca 4. Kill'em all"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie musisz kończyć każdej książki? Odzyskaj swoją czytelniczą wolność!

Są książki, które pochłaniamy z drżącymi rękami, jakby świat miał się skończyć, zanim przewrócimy ostatnią stronę. Ale są też takie, które czytamy z wysiłkiem – zdanie po zdaniu. Wmawiamy sobie, że "może się rozkręci", że "skoro już tyle przeczytałam, to szkoda przerywać", albo że "przecież ktoś to kiedyś uznał za arcydzieło". Ile razy tkwiliśmy w opowieściach, które nie dawały nam nic poza frustracją? Ile razy próbowaliśmy "wcisnąć się" w słowa jak w zbyt ciasny garnitur – niewygodny, nie nasz, ale przecież "elegancki", "polecany", "uznany"? Czas powiedzieć to głośno: nie musisz kończyć każdej książki . Nie jesteś zobowiązana wobec autora. Ani wobec recenzji, które miały pięć gwiazdek. Ani wobec siebie z przeszłości, która z entuzjazmem wyjęła tę książkę z półki i postanowiła dać jej szansę. Książki są jak rozmowy Wyobraź sobie. Nie z każdą osobą prowadzisz rozmowę do samego końca. Czasem już po kilku zdaniach czuje...

Czy Instagram nie zabił rzetelnych opinii? Moja perspektywa

Zadaję sobie to pytanie coraz częściej. Odkąd z końcem marca wróciłam do pisania o książkach – tak naprawdę, spokojnie, z myślą, bez presji lajków – czuję coraz wyraźniej, że dla mnie wciąż najcenniejszym miejscem rozmowy o literaturze jest blog. Miejsce, gdzie słowo może wybrzmieć do końca. Gdzie można napisać więcej niż trzy zdania. Gdzie treść nie musi tańczyć przed okiem algorytmu, by zostać zauważona. Bo Instagram, choć pełen pięknych kadrów, zachwycających półek i okładek, które aż proszą się o zdjęcie, coraz częściej przypomina mi teatr iluzji. Świat, w którym książki muszą być "ładne", by zasłużyć na uwagę. Świat, w którym estetyka wygrywa z wartością. 📸 Gdzie kończy się pasja, a zaczyna strategia? Czasem zastanawiam się, czy niektóre książki zyskują popularność tylko dlatego, że dobrze prezentują się na zdjęciach. Bo mają złocenia, bo ich kolory są spójne z feedem, bo da się je ładnie sfotografować z kawą i świeczką. I czy w tym całym wizualnym hałasie nie giną cich...

Recenzja: „Phantasma” Kaylie Smith - gotycka uczta zmysłów, która uzależnia!

To nie tylko jedna z najlepszych książek fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. To gotycka uczta zmysłów i emocji – mroczna, gęsta od napięcia, brutalna, zmysłowa i absolutnie uzależniająca. Wchodząc do świata Phantasmy , czułam się, jakbym przekraczała próg nawiedzonego dworu – razem z Ophelią, która z pozoru wydaje się krucha, przytłoczona OCD i ciężarem przeszłości… a potem, z każdą kolejną próbą, staje się coraz bardziej nieugiętą, świadomą siebie kobietą. Nieidealną – i właśnie dlatego tak prawdziwą. Jej wewnętrzna walka, głos cienia, potrzeba kontroli – to wszystko nie znika, ale zmienia się razem z nią. Dojrzałość w wersji dark fantasy? W punkt! Siostrzane więzi i rodzinne cienie Na osobną uwagę zasługuje relacja z jej młodszą siostrą Genevieve – impulsywną, nieprzewidywalną, ale też poruszająco naiwną. To właśnie siostrzana więź, złożona z winy, strachu i głębokiej miłości, staje się dla Ophelii głównym motorem działania. A cień po zmarłej matce – nie tylko ten dosłowny...