Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Baśnie o aniołach" Marcin Przewoźniak



Autor: Marcin Przewoźniak
Tytuł: "Baśnie o aniołach"
Seria: Książki Szczęśliwego Dzieciństwa
Wydawnictwo: Publicat, Papilon
Data wydania: marzec 2008
Liczba stron: 128

Jako szczęśliwa mama dwóch dziewczynek czytam też książki dla dzieci. "Baśnie o aniołach" są zaliczane do Książek Szczęśliwego Dzieciństwa, które "rozwijają wyobraźnię i wrażliwość, wspomagają rozwój emocjonalny".

W środku znajdziemy dwanaście opowieści o aniołach. Trzeba dodać, że bardzo różnorodnych. Poczynając od tych  znanych z biblijnych opowieści, poprzez wyjaśnienie, z jakiego powodu anioły latają boso, aż do współczesnych historii o tym, dlaczego anioł musiał zrobić prawo jazdy. Są to piękne baśnie, pisane prostym, przystępnym dla dzieci językiem. Książka przybliża dzieciom postacie aniołów, sprawia, że nabierają one bardziej ludzkiego wymiaru, choć jednocześnie pozostają magiczne. Najbardziej urzekła mnie opowieść o wigilijnym aniele, który potrafi przekuć ludzki chłód i złe zamiary w ciepło i serdeczność. "Baśnie o aniołach" pozwalają dzieciom uwierzyć, że ci boscy posłańcy rzeczywiście są wśród nas i często pomagają, choć ich nie widać.

Na plus można zaliczyć również urocze ilustracje i dużą czcionkę, dzięki której starsze dzieci poradzą sobie z samodzielnym czytaniem. To jedna z najbardziej sympatycznych i wartościowych książek dla dzieci, dlatego warto ją kupić i czytać swoim małym pociechom. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: "BLOG. Pisz, kreuj, zarabiaj" Tomek Tomczyk - czyli jestem blogerem, jestem najlepszy i tworzę swoją legendę

Czy można dać czytelnikowi ciekawe i pożyteczne treści, a jednocześnie budować swoją własną markę i tworzyć własną legendę? Czy można bezczelnie się przechwalać i gloryfikować swoją zajebistość sprawiając jednocześnie, że w czytelniku rośnie sympatia do autora? Pewnemu polskiemu blogerowi to się udaje.

Miłość w Wiedźminie

„Pochyliła się nad nim, dotknęła go, poczuł na twarzy muśnięcie jej włosów pachnących bzem i agrestem i wiedział nagle, że nigdy nie zapomni tego zapachu, tego miękkiego dotyku, wiedział, że nigdy już nie będzie mógł ich porównać z innym zapachem i innym dotykiem.

Recenzja: „Trzy dzikie psy i prawda" Markus Zusak - książka, która pachnie mokrym futrem

Spodziewałam się, że to będzie wzruszająca książka. Ale nie sądziłam, że trafi mnie prosto w serce. Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałam przy czytaniu – a przy tej opowieści zdarzyło mi się to dwa razy. To książka, która pachnie błotem po deszczu, mokrym futrem i tą poranną ciszą, gdy w domu słychać tylko oddech śpiącego psa. To list miłosny do zwierząt, które zmieniają człowieka od środka, nawet jeśli robią to w sposób nieporadny i nieprzewidywalny. Zusak nie pisze o idealnych psach – pisze o tych prawdziwych: zbyt dzikich, zbyt głośnych, zbyt nieokrzesanych. O Reubenie, Archerze i Frostym – trzech adopciakach, które weszły do jego życia z bagażem lęku, trudnej przeszłości i nieufności. To opowieść pełna śmiechu, złości i bezradności, ale też chwil, które wyciskają łzy wzruszenia. Bo między zniszczonymi meblami, pogryzionymi butami i codziennym „nie daję już rady" pojawiają się momenty, w których wiesz, że właśnie tak wygląda miłość. Nie ta wygładzona z filmów, ale prawdziwa – n...