Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Gladiatorzy. Krwawy spektakl z dziejów starożytnego Rzymu" Konstantin Nosow



Autor: Konstantin Nosow
Tytuł: "Gladiatorzy. Krwawy spektakl z dziejów starożytnego Rzymu"
Tytuł oryginału: "Gladiator: Rome's Bloody Spectacle"
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: październik 2011
Liczba stron: 208

Gladiatorzy fascynowali mieszkańców starożytnego Rzymu od III wieku p.n.e. aż do IV wieku n.e. Przetrwali na reliefach, mozaikach, freskach, w postaci posążków i dzięki relacji współczesnych im artystów, badaczy i myślicieli. Konstantin Nosow w "Gladiatorach" przybliża nam świat, który tak bardzo urzekał starożytnych Rzymian.


Książka dzieli się na kilka rozdziałów, a w każdym z nich autor w wyczerpujący sposób przedstawia historię widowisk i biorących w nich udział gladiatorów. Pierwotnie walki gladiatorów odbywały się w czasie igrzysk pogrzebowych, w celu oddania hołdu zmarłemu. Dopiero z czasem przekształciły się w wielkie widowiska, trwające niekiedy przez kilka miesięcy. Pojawiło się venatio, czyli walka lub polowanie z udziałem dzikich zwierząt, a także naumachia, czyli inscenizacje morskich bitew. O tym właśnie opowiada pierwszy rozdział.

W następnych rozdziałach poznajemy typy gladiatorów i szczegóły ich uzbrojenia. Autor dokładnie opisuje ubiór danego gladiatora, jego wyposażenie i broń, którą się posługiwał. Można znaleźć również informacje odnośnie przeciwników, z jakimi najczęściej walczył, a także genezę nazwy określonego typu. Szczegóły uzbrojenia opisane są bardzo dokładnie i możemy poczytać o każdym elemencie stroju gladiatora: od hełmu, poprzez nagolennice, tarcze, broń, aż po przepaskę biodrową i sposób jej wiązania.

Sporo miejsca Konstantin Nosow poświęcił też metodom walki i zasadom dobierania gladiatorów do pojedynku. Niezwykle istotne było dobranie ich w taki sposób, aby walka była jak najbardziej emocjonująca i nie zakończyła się zbyt szybko. Łatwe zwycięstwo zazwyczaj budziło niezadowolenie publiczności, dlatego widowisko miało być jak najbardziej spektakularne.

Bardzo zaciekawił mnie rozdział poświęcony amfiteatrom, w tym najsłynniejszemu z nich - rzymskiemu Koloseum. Amfiteatr Flawiuszów, bo taką pierwotnie nosił nazwę, został oddany do użytku w 80 r. Był to najwyższy budynek starożytnego Rzymu, a wysokość jego zewnętrznych ścian wynosiła 52 metry. Mógł pomieścić najprawdopodobniej ponad 80 000 widzów.
                                                                            

Arena Koloseum była drewnianą platformą, przykrytą piaskiem. W połowie II wieku wybudowano pod nią kompleks hypogeum, umożliwiający napełnienie areny wodą. Jest to obecnie dobrze widoczne, gdyż platforma nie przykrywa całości. Ostatnie widowisko w Koloseum odbyło się w 523 roku i od tamtej pory budowla stopniowo niszczała, będąc niemym świadkiem historycznych wydarzeń.


Autor opisuje jeszcze kilka innych amfiteatrów, odkrytych m. in. w Al-Dżamm,  Pompejach czy Kapui. To właśnie w Kapui, w szkole Lentulusa Batiatusa, w 73 r. p.n.e. wybuchł bunt, który pod dowództwem Spartakusa przerodził się w najsłynniejsze powstanie gladiatorów.

Ostatnie dwa rozdziały dotyczą organizacji igrzysk i rozkładu wydarzeń w dniu widowiska. Szczegółowo opisane jest tutaj prawo do organizowania ogrzysk, ceny gladiatorów, sposoby łapania zwierząt do venatio i ich transport do miejsca, w którym miało odbywać się widowisko. Znajdziemy tu też informacje o codziennym życiu gladiatorów i ich statusie społecznym. A także o sytuacjach, w których gladiator mógł ujść ze starcia z życiem, mimo przegranej walki.

Książkę zamykają: aneksy, podsumowujące informacje znajdujące się w książce, słowniczek pojęć, a także indeks i bibliografia. Tekst ma bardzo solidne oparcie w tekstach źródłowych i badaniach archeologicznych. Jednocześnie Konstantin Nosow napisał "Gladiatorów" w sposób bardzo ciekawy i wciągający już od pierwszych stron. Dałam się porwać i nie przeszkadzało mi nawet nafaszerowanie tekstu pojęciami z zakresu historii czy archeologii. Denerwujące było natomiast umieszczenie przypisów na końcu książki, gdyż co kilka stron trzeba było się odrywać od czytania i zaglądać kilkadziesiąt stron dalej. Samo wydanie jest staranne i estetyczne - twarda oprawa, przyjemny w dotyku "albumowy" papier, bardzo czytelny rozkład tekstu i mnóstwo zdjęć, obrazków i map. 

Świat gladiatorów fascynował od dawna. W ostatnich latach wielką popularność zdobył film "Gladiator" z Russellem Crowe czy też serial "Spartakus" z nieodżałowanym Andym Whitfieldem. To dowodzi, że mimo upływu wieków, ten krwawy spektakl wciąż intryguje. Książka Konstantina Nosowa świetnie wzbogaca wiedzę i daje nieco inne, bardziej świadome spojrzenie zarówno na gladiatorów, jak i na społeczeństwo starożytnego Rzymu. 


Komentarze

  1. Nie miałam pojęcia, że początkowo bili się by oddać hołd zmarłemu... swoją drogą: zobacz co faceci nie wymyslą by sobie nie przywalić w mordę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że rozbroiłaś mnie swoim spostrzeżeniem :)

      Usuń
  2. Mam tę książkę na półce, czeka na swoją kolej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie również świat gladiatorów fascynuje od dawna. W ogóle starożytne cywilizacje są inspirujące, dlatego też chętnie przeczytałabym "Gladiatorów..." :)

    Pozdrawiam i jeśli masz ochotę to wpadnij do mnie :)
    http://knigiszarikowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem to nie moja tematyka :) O gladiatorach historie sobie zatem podaruję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na rozbudowanie działu "Sentymentalnie", piękne cytaty! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) To moje ulubione cytaty, ale pomyślę o dodaniu większej ilości. Więcej karteczek wrzucam na Facebookowy fanpage (facebook.com/poprostuksiazki). Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Bardzo ciekawa książka :) Warto było kupić i przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie musisz kończyć każdej książki? Odzyskaj swoją czytelniczą wolność!

Są książki, które pochłaniamy z drżącymi rękami, jakby świat miał się skończyć, zanim przewrócimy ostatnią stronę. Ale są też takie, które czytamy z wysiłkiem – zdanie po zdaniu. Wmawiamy sobie, że "może się rozkręci", że "skoro już tyle przeczytałam, to szkoda przerywać", albo że "przecież ktoś to kiedyś uznał za arcydzieło". Ile razy tkwiliśmy w opowieściach, które nie dawały nam nic poza frustracją? Ile razy próbowaliśmy "wcisnąć się" w słowa jak w zbyt ciasny garnitur – niewygodny, nie nasz, ale przecież "elegancki", "polecany", "uznany"? Czas powiedzieć to głośno: nie musisz kończyć każdej książki . Nie jesteś zobowiązana wobec autora. Ani wobec recenzji, które miały pięć gwiazdek. Ani wobec siebie z przeszłości, która z entuzjazmem wyjęła tę książkę z półki i postanowiła dać jej szansę. Książki są jak rozmowy Wyobraź sobie. Nie z każdą osobą prowadzisz rozmowę do samego końca. Czasem już po kilku zdaniach czuje...

Recenzja: „Phantasma” Kaylie Smith - gotycka uczta zmysłów, która uzależnia!

To nie tylko jedna z najlepszych książek fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. To gotycka uczta zmysłów i emocji – mroczna, gęsta od napięcia, brutalna, zmysłowa i absolutnie uzależniająca. Wchodząc do świata Phantasmy , czułam się, jakbym przekraczała próg nawiedzonego dworu – razem z Ophelią, która z pozoru wydaje się krucha, przytłoczona OCD i ciężarem przeszłości… a potem, z każdą kolejną próbą, staje się coraz bardziej nieugiętą, świadomą siebie kobietą. Nieidealną – i właśnie dlatego tak prawdziwą. Jej wewnętrzna walka, głos cienia, potrzeba kontroli – to wszystko nie znika, ale zmienia się razem z nią. Dojrzałość w wersji dark fantasy? W punkt! Siostrzane więzi i rodzinne cienie Na osobną uwagę zasługuje relacja z jej młodszą siostrą Genevieve – impulsywną, nieprzewidywalną, ale też poruszająco naiwną. To właśnie siostrzana więź, złożona z winy, strachu i głębokiej miłości, staje się dla Ophelii głównym motorem działania. A cień po zmarłej matce – nie tylko ten dosłowny...

Recenzja: „Tajne przez poufne” Magdalena Winnicka - od zgrzytu do mini-zawału z zachwytu!

Bywają takie książki, które zaczynają się od zgrzytu… a kończą nerwowym przewracaniem ostatniej strony i cichym „pani Autorko, jak mogła pani tak zrobić?”. Tak właśnie było z drugim tomem przygód Krystiana i Sary. Początek? Przyznam szczerze – miałam chwilę zwątpienia. Krystian, nasz zimnokrwisty major ABW, zachowuje się jak ktoś, kto chwilowo zostawił mózg we Wrocławiu. Halo, panie majorze – co się stało z twoją żelazną logiką i dystansem? Ale potem... zaskoczyło. I to tak, że przepadłam. Wystarczyło kilkadziesiąt stron, by historia znów mnie porwała – tym razem w upalne rejony Turcji, gdzie nie tylko temperatura, ale i napięcie między bohaterami sięga zenitu. Sara małymi, pozornie niewinnymi krokami zaczyna wchodzić w życie Krystiana. Nie na siłę, nie gwałtownie – tylko z czułością i uporem, który kruszy nawet najbardziej opancerzone serce. A Krystian? Choć udaje, że jeszcze walczy, widać, że przegrał tę bitwę dawno temu. I że to przegrana, która daje mu więcej szczęścia niż jakiekol...