Przejdź do głównej zawartości

Od muzyki do książki, czyli jak to z "Hobbitem" było

Najpierw słychać głos. Głos, od którego ma się ciarki. Później dochodzą ciche, rytmiczne dźwięki gitary. A potem, gdy zaczynasz wsłuchiwać się w tekst, odpływasz... I nie możesz przestać słuchać...

Tuż przed Sylwesterem szukaliśmy na iTunes kawałków na zbliżającą się noc powitania Nowego Roku. I wśród wielu znanych utworów Mariusz trafił na "I see fire" Eda Sheerana. Piosenkę z najnowszego filmu Petera Jacksona - "Hobbit - Pustkowie Smauga". 

Zakochałam się w niej od pierwszych dźwięków. Mam wyjątkową słabość do utworów, które oprócz charakterystycznego wokalu i pięknej muzyki, mają zapadający w pamięć tekst. A dokładnie taki jest "I see fire". Hipnotyzujący.

Jak się okazało, w moim przypadku od muzyki do książki była krótka droga. Dzisiaj wyruszyłam do księgarni ze świadomością, że wyjdę z niej z "Hobbitem" Tolkiena w dłoni. Mały dylemat dotyczący oprawy rozwiały świetne ilustracje Alana Lee, które były w wydaniu z miękką okładką. Choć już pomstuję na zaginające się rogi, od książki ciężko mi się oderwać. Czy pokocham ją tak samo, jak muzykę opowiadającą o braterstwie i walce o wspólną sprawę? 






Komentarze

  1. Twoja słabość została przeze mnie pochwalona :) Cudowna piosenka, magiczna książka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piosenka jest piękna! Film jest świetny! A książka genialna! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabieram się właśnie za pierwszą część filmowej trylogii :)

      Usuń
  3. "Hipnotyzująca" - idealne określenie tej piosenki :)
    Obie części filmu są świetne, ale i tak nic nie przebije książki (chociaż w sumie jako czytelnik wręcz wielbiący Tolkiena mogę nie być obiektywna) ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ile się zarabia na recenzjach książek?

Zastanawiałeś się kiedyś ile zarabiasz recenzując książki na swoim blogu? Czy wiesz ile warty jest Twój czas? Nie?  To sprawdźmy.

Recenzja: "Wzgarda" Paulina Hendel - mrok, zagadka i bohaterowie z krwi i kości

Są takie książki, które idealnie trafiają w czytelniczy gust, łącząc w sobie to, co najlepsze z różnych gatunków. Mroczna fantastyka z gęstym klimatem, a do tego wciągająca kryminalna zagadka? Dla mnie to połączenie idealne. I właśnie to znalazłam we Wzgardzie Pauliny Hendel, książce, która okazała się jednym z moich najprzyjemniejszych literackich odkryć ostatnich miesięcy. To moje pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie z twórczością tej autorki. Od pierwszych stron rzuca ona czytelnika w świat pełen tajemnic, które nie dają o sobie zapomnieć. Akcja powieści toczy się na wyspie, która w przeszłości była kolonią karną. I chociaż dziś żyją tu obok siebie ludzie, ogry i ziemowi, nad tym miejscem wciąż unosi się cień dawnych grzechów i brutalności. Główną osią fabuły staje się zaginięcie pracownika Czarnej Kompanii. Jednocześnie w tle wciąż powraca mroczna tajemnica z przeszłości: opuszczony dom, w którym przed laty doszło do makabrycznej zbrodni – jedyna nierozwiązana sprawa na k...

Recenzja: "Grim. Pieczęć Ognia" Gesa Schwartz

Autor: Gesa Schwartz Tytuł: "Grim. Pieczęć Ognia" Tytuł oryginału: "Grim. Das Siegel des Feuers" Cykl: Grim Tom: 1 Wydawnictwo: Jaguar Data wydania: maj 2013 Liczba stron: 632