Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Kolory sztandarów" Tomasz Kołodziejczak



Autor: Tomasz Kołodziejczak
Tytuł: "Kolory sztandarów"
Cykl: Dominium Solarne
Tom: 1
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: wrzesień 2010 (1995)
Liczba stron: 376

Witajcie w świecie, gdzie ludzie dzięki zaawansowanej technologii kolonizują odległe galaktyki. Witajcie w świecie walki o władzę. Witajcie w świecie zaatakowanym przez tajemniczą obcą rasę, która co jakiś czas opuszcza swoje forty, by niszczyć ludzkie miasta i zabijać ich mieszkańców. A może nie tylko zabijać? Może robić coś jeszcze straszniejszego?

W tym świecie poznajemy Daniela Bondaree, tanatora, sędziego i kata, nieugiętego, podrasowanego technicznie wojownika, osobę budzącą podziw i strach, szacunek i obrzydzenie posiadającego w swoich genach "sto cech", które mogą go uczynić jednym z wybrańców obcych.

Daniel zostaje wcielony do tajnego oddziału mającego zbadać budzącą lęk rasę, wejść do niedostępnego fortu obcych i wrócić żywym lub martwym, ale z informacjami. A prawda jaką odkrywają żołnierze w czasie kolejnych akcji jest przerażająca.

Jednocześnie na planecie Gladius obecność obcych wykorzystywana jest do realizacji celów politycznych dwóch skrajnych grup: niezłomnych, chcących utrzymać suwerenność od Dominium Solarnego, oraz uległych, którzy uważają, iż tylko dzięki wsparciu Dominium można pokonać tajemniczych korgardów.

Żołnierze są coraz bliżsi rozwikłania tajemnicy obcych, ale na Gladiusie następuje zmiana. Ulegli obejmują rządy, dominium zaczyna rozszerzać swoje wpływy, rozpoczyna się krwawa rozprawa z opozycją i służbami, które ją wspierały. Ci, którzy ofiarnie służyli społeczeństwu stają się rebeliantami, buntownikami, zdrajcami. Muszą uciekać i ukrywać się, a jednocześnie doprowadzić do końca to co rozpoczęli.

Świat stworzony przez Tomasza Kołodziejczaka jest bardzo realistyczny, wyrazisty i dopracowany w najmniejszych szczegółach. Czytelnik czuje atmosferę panującą na Gladiusie, zanurza się w niej. Akcja powieści jest wartka, ale kolejne tajemnice odkrywane są przed czytelnikiem w odpowiednim tempie, więc czytając "Kolory sztandarów" nie mamy uczucia zagubienia w chaosie panującej wojny. Nieco zbyt pobieżnie  potraktowany jest związek bohatera z Diną, przedstawicielką Uległych, szczególnie, że właśnie ten związek odgrywa znaczącą rolę na ostatnich stronach książki. Zakończenie było dla mnie nieco zaskakujące, ale poczułem też niedosyt. Oczekiwałem czegoś innego, ale dzięki temu, że jest takie, możliwa jest kontynuacja powieści.

Interesujące jest spojrzenie autora na trendy technologiczne, które dziś dla nas są czymś czego oczekujemy i wyobrażamy sobie w przyszłości, ale w latach 90-tych, kiedy powstawała książka, były czymś zupełnie abstrakcyjnym.

Polecam. W polskiej literaturze jest to ewidentnie perełka gatunku.

Ps. To pierwsza książka, którą przeczytałem w formie ebooka na tablecie i jestem bardzo mile zaskoczony tą formą czytelnictwa. Określę to krótko: wygoda.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: "BLOG. Pisz, kreuj, zarabiaj" Tomek Tomczyk - czyli jestem blogerem, jestem najlepszy i tworzę swoją legendę

Czy można dać czytelnikowi ciekawe i pożyteczne treści, a jednocześnie budować swoją własną markę i tworzyć własną legendę? Czy można bezczelnie się przechwalać i gloryfikować swoją zajebistość sprawiając jednocześnie, że w czytelniku rośnie sympatia do autora? Pewnemu polskiemu blogerowi to się udaje.

Miłość w Wiedźminie

„Pochyliła się nad nim, dotknęła go, poczuł na twarzy muśnięcie jej włosów pachnących bzem i agrestem i wiedział nagle, że nigdy nie zapomni tego zapachu, tego miękkiego dotyku, wiedział, że nigdy już nie będzie mógł ich porównać z innym zapachem i innym dotykiem.

Recenzja: „Trzy dzikie psy i prawda" Markus Zusak - książka, która pachnie mokrym futrem

Spodziewałam się, że to będzie wzruszająca książka. Ale nie sądziłam, że trafi mnie prosto w serce. Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałam przy czytaniu – a przy tej opowieści zdarzyło mi się to dwa razy. To książka, która pachnie błotem po deszczu, mokrym futrem i tą poranną ciszą, gdy w domu słychać tylko oddech śpiącego psa. To list miłosny do zwierząt, które zmieniają człowieka od środka, nawet jeśli robią to w sposób nieporadny i nieprzewidywalny. Zusak nie pisze o idealnych psach – pisze o tych prawdziwych: zbyt dzikich, zbyt głośnych, zbyt nieokrzesanych. O Reubenie, Archerze i Frostym – trzech adopciakach, które weszły do jego życia z bagażem lęku, trudnej przeszłości i nieufności. To opowieść pełna śmiechu, złości i bezradności, ale też chwil, które wyciskają łzy wzruszenia. Bo między zniszczonymi meblami, pogryzionymi butami i codziennym „nie daję już rady" pojawiają się momenty, w których wiesz, że właśnie tak wygląda miłość. Nie ta wygładzona z filmów, ale prawdziwa – n...