Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Spadkobiercy" Kaui Hart Hemmings


Autor: Kaui Hart Hemmings
Tytuł: "Spadkobiercy"
Tytuł oryginału: "The Descendants"
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: luty 2012
Liczba stron: 352

Na fali tegorocznych Oscarów zaopatrzyłam się w "Spadkobierców". Filmu jeszcze nie widziałam, ale z ciekawości na pewno go obejrzę. Przed czytaniem nastawiłam się na ciężką historię, a jednak okazała się zupełnie inna.

Matt King jest adwokatem oraz dziedzicem olbrzymich terenów na Hawajach. Poznajemy go w szpitalu, gdy wraz z młodszą córką, dziesięcioletnią Scottie, odwiedza żonę. Joanie trzy tygodnie wcześniej, w wyniku wypadku na łodzi motorowej, zapadła w śpiączkę. Matt, wiecznie zajęty pracą i nieobecny w życiu córek, nagle musi stawić czoła rodzicielskim obowiązkom. Postanawia ściągnąć do domu również starszą córkę, Alex, która uczy się w szkole z internatem. Nie przewiduje, że razem z Alex w jego życie wkroczy jej zakręcony przyjaciel Sid. Świat Matta całkowicie "staje na głowie", gdy dowiaduje się jaki sekret skrywa jego żona. W dodatku Scottie ma wszelkie predyspozycje, by stać się całkowicie zbuntowaną nastolatką i swoim zachowaniem jeszcze bardziej przygnębia Matta. I właśnie wtedy największym oparciem stają się dla niego Alex i Sid. Pomagają mu uporać się nie tylko z małą Scottie, ale też z dużo trudniejszymi problemami. Na oczach czytelnika powstaje prawdziwa, kochająca się rodzina.

Myślałam, że książka będzie smutna i przygnębiająca, a jednak okazała się bardzo pozytywna. Na tle rodzinnej tragedii rodzi się bowiem wzruszająca miłość pomiędzy ojcem a córkami. Matt odkrywa, że to, co wydaje się dramatycznym końcem, może okazać się pięknym początkiem czegoś nowego. A okrutny los w końcu okazuje się nadzwyczaj łaskawy.

Mimo, że na początku źle mi się czytało (narracja w pierwszej osobie i w dodatku w czasie teraźniejszym) to później książka mnie wciągnęła. "Spadkobiercy" to wartościowa pozycja, pouczająca i wzruszająca. I zdecydowanie tchnie nadzieją na lepsze jutro.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie musisz kończyć każdej książki? Odzyskaj swoją czytelniczą wolność!

Są książki, które pochłaniamy z drżącymi rękami, jakby świat miał się skończyć, zanim przewrócimy ostatnią stronę. Ale są też takie, które czytamy z wysiłkiem – zdanie po zdaniu. Wmawiamy sobie, że "może się rozkręci", że "skoro już tyle przeczytałam, to szkoda przerywać", albo że "przecież ktoś to kiedyś uznał za arcydzieło". Ile razy tkwiliśmy w opowieściach, które nie dawały nam nic poza frustracją? Ile razy próbowaliśmy "wcisnąć się" w słowa jak w zbyt ciasny garnitur – niewygodny, nie nasz, ale przecież "elegancki", "polecany", "uznany"? Czas powiedzieć to głośno: nie musisz kończyć każdej książki . Nie jesteś zobowiązana wobec autora. Ani wobec recenzji, które miały pięć gwiazdek. Ani wobec siebie z przeszłości, która z entuzjazmem wyjęła tę książkę z półki i postanowiła dać jej szansę. Książki są jak rozmowy Wyobraź sobie. Nie z każdą osobą prowadzisz rozmowę do samego końca. Czasem już po kilku zdaniach czuje...

Recenzja: „Phantasma” Kaylie Smith - gotycka uczta zmysłów, która uzależnia!

To nie tylko jedna z najlepszych książek fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. To gotycka uczta zmysłów i emocji – mroczna, gęsta od napięcia, brutalna, zmysłowa i absolutnie uzależniająca. Wchodząc do świata Phantasmy , czułam się, jakbym przekraczała próg nawiedzonego dworu – razem z Ophelią, która z pozoru wydaje się krucha, przytłoczona OCD i ciężarem przeszłości… a potem, z każdą kolejną próbą, staje się coraz bardziej nieugiętą, świadomą siebie kobietą. Nieidealną – i właśnie dlatego tak prawdziwą. Jej wewnętrzna walka, głos cienia, potrzeba kontroli – to wszystko nie znika, ale zmienia się razem z nią. Dojrzałość w wersji dark fantasy? W punkt! Siostrzane więzi i rodzinne cienie Na osobną uwagę zasługuje relacja z jej młodszą siostrą Genevieve – impulsywną, nieprzewidywalną, ale też poruszająco naiwną. To właśnie siostrzana więź, złożona z winy, strachu i głębokiej miłości, staje się dla Ophelii głównym motorem działania. A cień po zmarłej matce – nie tylko ten dosłowny...

Recenzja: „Tajne przez poufne” Magdalena Winnicka - od zgrzytu do mini-zawału z zachwytu!

Bywają takie książki, które zaczynają się od zgrzytu… a kończą nerwowym przewracaniem ostatniej strony i cichym „pani Autorko, jak mogła pani tak zrobić?”. Tak właśnie było z drugim tomem przygód Krystiana i Sary. Początek? Przyznam szczerze – miałam chwilę zwątpienia. Krystian, nasz zimnokrwisty major ABW, zachowuje się jak ktoś, kto chwilowo zostawił mózg we Wrocławiu. Halo, panie majorze – co się stało z twoją żelazną logiką i dystansem? Ale potem... zaskoczyło. I to tak, że przepadłam. Wystarczyło kilkadziesiąt stron, by historia znów mnie porwała – tym razem w upalne rejony Turcji, gdzie nie tylko temperatura, ale i napięcie między bohaterami sięga zenitu. Sara małymi, pozornie niewinnymi krokami zaczyna wchodzić w życie Krystiana. Nie na siłę, nie gwałtownie – tylko z czułością i uporem, który kruszy nawet najbardziej opancerzone serce. A Krystian? Choć udaje, że jeszcze walczy, widać, że przegrał tę bitwę dawno temu. I że to przegrana, która daje mu więcej szczęścia niż jakiekol...