Przejdź do głównej zawartości

"Poza czasem" Alexandra Monir - wielka miłość, Czas i mnóstwo odcieni Nowego Jorku

Wyobraź sobie, że kogoś kochasz. Tak bardzo, że brakuje ci tchu w piersiach. Dotyk elektryzuje. Spojrzenie ukochanych oczu rozświetla mrok. Jednak jest jedno ale... Jedna przeszkoda. Czas. Ty żyjesz w XXI wieku, a miłość Twojego życia sto lat wcześniej. Łączą was tylko miejsca, Nowy Jork na przestrzeni wielu lat. I wspólny rytm serc, którego nawet upływ czasu nie potrafi zmienić...

Michele Windsor to na pozór zwyczajna nastolatka z Kalifornii. Mieszka z mamą, chodzi do szkoły i spotyka się z przyjaciółmi. Jednak w wyniku tragicznego wypadku jej życie zmienia się w błyskawicznym tempie. Przeprowadza się do Nowego Jorku, do dziadków, których nigdy nie było dane jej poznać. Przenosi się w świat arystokracji, bogactwa, wspaniałych historii. I odkrywa pewien fascynujący sekret. Jej sny, nawiedzające ją od lat, okazują się rzeczywistością. Tajemniczy nieznajomy o szafirowych oczach istnieje naprawdę, tyle że... w innym czasie. Czy taka miłość w ogóle ma prawo istnieć? Ma. I w dodatku może okazać się tak potężna, że zmieni niejedno życie. Ale jak wiele Michele będzie musiała dla niej poświęcić?

Widząc jakiś czas temu "Poza czasem" w zapowiedziach, pomyślałam, że wezmę ją do recenzji. Nie zdążyłam. Traf chciał, że znalazłam się dziś w pobliżu księgarni. Rzadko się zdarza, żeby książki w dniu premiery już krzyczały do mnie z półek. Ale tak właśnie się stało. Zobaczyłam urzekającą okładkę w odcieniach fioletu i wiedziałam, że muszę ją mieć już, teraz, natychmiast. Jak w większości Jaguarowych książek, wydanie jest świetne i żaden róg nie odważył się zagiąć. Przeczytałam tę historię od razu, z marszu. I stwierdziłam, że napisać też muszę o niej na gorąco. 

Nie ma co ukrywać, książka jest po prostu piękna. Jej siłę stanowią niesamowite opisy Nowego Jorku - współczesnego, z początku XX wieku oraz z lat 20. i 40. Autorka wykonała kawał świetnej roboty, bo czytając, można dosłownie przenieść się w te miejsca i poczuć ducha tamtych czasów. Imponujące budowle, szczegółowy wystrój wnętrz, których często już nie ma. Dystyngowane lata 10., szalone lata 20., środek II Wojny Światowej i obecne miasto, które nigdy nie śpi. Nowy Jork faktycznie jest zarówno tłem, jak i bohaterem tej książki. Główna bohaterka, Michele, jest postacią, do której szybko pała się sympatią. Miotają nią emocje, ale próbuje się nie poddawać, nawet gdy los stawia jej na drodze kolejne trudności.  I takie są wszystkie kobiety z rodu Windsorów, które poznaje Michele w trakcie swoich podróży w przeszłość. Silne, nieugięte, uczuciowe i odważne, stawiające czoła problemom. Natomiast ukochany dziewczyny, Philip, to dżentelmen w każdym calu, jak to na faceta z początku XX wieku przystało. Oboje mają w sobie coś takiego, że z miejsca trzyma się za nich kciuki. Ponieważ autorka jest kompozytorką, w książce sporo miejsca poświęciła muzyce. A najlepsze jest to, że piosenki, o których jest mowa, zostały napisane naprawdę i można ich posłuchać. Robi to niesamowite wrażenie.

Mimo wielu opisów "Poza czasem" czyta się bardzo przyjemnie i z łatwością, akcja cały czas wartko mknie naprzód, a tajemnica goni tajemnicę. Fabuła jest dopracowana, a intryga zacieśnia się, aby na koniec mocno zaskoczyć. Między bohaterami iskrzy i nie sposób oderwać się od czytania. To chyba ten romantyzm. Prawdziwa miłość jak z bajki. Taka, która nie zna znaczenia słowa "niemożliwe". Piękna historia, pokazująca jak wiele można poświęcić dla ukochanej osoby. Jestem zachwycona. Dobrze jest czasami poczuć w prawdziwym życiu odrobinę takiej magii.


Informacje o książce:
Autor: Alexandra Monir
Tytuł: "Poza czasem"
Tytuł oryginału: "Timeless"
Cykl: Timeless
Tom: 1
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: styczeń 2014
Liczba stron: 288

Komentarze

  1. Mam wielką ochotę na tę książkę. Przy najbliższej okazji kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że będzie dobra - och jak się już cieszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to teraz narobiłaś mi ochoty :D Jak ja wytrzymam nim książka wpadnie w moje ręce :|

    OdpowiedzUsuń
  4. mam bardzo dużą ochotę poznać tę pozycję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałabym z wielką chęcią. Czuję, że przypadłaby mi do gustu. Szkoda tylko trochę, że jest tak mało stron;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ile będzie wszystkich części?

      Usuń
    2. Są dwie i chyba na tym się kończy, bo Monir pisze kolejną powieść zupełnie niezwiazaną z bohaterami Timeless.

      Usuń
  6. Muszę przeczytać tę książkę gdy będę mieć okazję!
    Zaciekawiłaś mnie :)
    Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili do siebie :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Do mnie "Poza czasem" w ogóle nie trafiło :/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: "Szczęśliwa siódemka" Janet Evanovich

Autor: Janet Evanovich Tytuł: "Szczęśliwa siódemka" Tytuł oryginału: "Seven Up" Cykl: Stephanie Plum Tom: 7 Wydawnictwo: Fabryka Słów Data wydania: czerwiec 2013 Liczba stron: 416

Gdy książka rozdziera ci serce...

W ciągu ostatnich dni sięgnęłam po książki, które rozdarły mi serce i po których ciężko mi wrócić do rzeczywistości. Każda z nich jest inna, ale jednocześnie są bardzo do siebie podobne. Poruszają najczulsze struny, o których istnienie nawet siebie nie podejrzewałam. Choć zawsze byłam wrażliwym człowiekiem. O każdej z tych książek wkrótce napiszę Wam więcej. Ale już dziś mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że o żadnej z nich przez długi czas nie zapomnę. "Morze spokoju" pokazało mi, jak powoli odradza się nadzieja, gdy marzenia legną w gruzach i zostaje z nich tylko popiół. "Gwiazd naszych wina" sponiewierało mnie, moje serce pękło nie wiem ile razy podczas czytania. Śmiałam się i płakałam, będąc jednocześnie pełna podziwu dla niezłomności bohaterów. "Hopeless" jeszcze nie skończyłam, ale już zdążyła mocno szarpnąć moim sercem.  W zalewie badziewia, zarówno dla młodzieży jak i dorosłych, te książki są jak diamenty. Lśnią najczystszym blaskiem...

Recenzja: "BLOG. Pisz, kreuj, zarabiaj" Tomek Tomczyk - czyli jestem blogerem, jestem najlepszy i tworzę swoją legendę

Czy można dać czytelnikowi ciekawe i pożyteczne treści, a jednocześnie budować swoją własną markę i tworzyć własną legendę? Czy można bezczelnie się przechwalać i gloryfikować swoją zajebistość sprawiając jednocześnie, że w czytelniku rośnie sympatia do autora? Pewnemu polskiemu blogerowi to się udaje.