Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Posępna litość" Robin LaFevers



Autor: Robin LaFevers
Tytuł: "Posępna litość"
Tytuł oryginału: "Grave Mercy"
Cykl: Jego Nadobna Zabójczyni
Tom: 1
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: wrzesień 2013
Liczba stron: 560

Są książki, do których uparcie mnie ciągnie. Czasami jest to kwestia okładki, czasami tytułu lub samego opisu. W przypadku "Posępnej litości" zadziałały wszystkie trzy czynniki. Choć ciągle brakuje mi czasu na czytanie, gdy zagłębiłam się w historię Ismae, po prostu nie byłam w stanie się od niej oderwać.

"Noszę ciemnoczerwone piętno, biegnące od lewego ramienia po prawe biodro, ślad po truciźnie, 
którą matka dostała od znachorki, by pozbyć się mnie ze swego łona. 
Według znachorki fakt, że przeżyłam, to nie żaden cud, a znak, że zostałam poczęta 
przez samego boga śmierci."

Nienawiść ojca i jego bezlitosne traktowanie popychają siedemnastoletnią Ismae do małżeństwa z obleśnym hodowcą świń. Dziewczyna, przez swoje piętno uważana za przeklętą, cudem zostaje uratowana przed okrutnym losem i trafia do zakonu Świętego Mortaina. Tam, jako córka boga śmierci, zostaje wyszkolona na zabójczynię. Staje się narzędziem w rękach Mortaina, mającym ślepo wypełniać jego wolę. Gdy zbieg wydarzeń splata jej losy z Gavrielem Duvalem, najbliższym doradcą młodej księżnej Anny, Ismae jest przepełniona buntem i goryczą, że zamiast mordować musi tkwić na książęcym dworze. Okazuje się jednak, że wokół księżnej zaciska się sieć intryg, gdzieś wśród sojuszników czai się zdrajca, a czas działa na niekorzyść zarówno samej Anny, jak i niepodległości Bretanii. Mimo wzajemnej niechęci i nieufności, młoda zabójczyni i Duval zawierają rozejm. Łącząc siły, mają nadzieję na jak najszybsze schwytanie zdrajcy, choć jednocześnie Ismae musi pozostać wierna zakonowi i być ślepo posłuszna jego rozkazom. Czy śmierć zawsze jest najlepszym wyjściem i wolą samego Mortaina? I czy należy zabijać bez względu na wszystko, nawet tych, których się kocha? Ismae będzie musiała zmierzyć się z niejednym dylematem i zdecydować, czy słuchać rozkazów matki przełożonej, czy bardziej zaufać własnemu rozsądkowi i sercu.

Robin LaFevers przenosi nas do Bretanii z końca XV wieku - rozdarty, umęczony wojnami kraj jest tłem dla rozgrywających się wydarzeń. Powieść ma wspaniały, nieco mroczny i ciężki klimat. Dworskie intrygi, spiski, zdrady i morderstwa, lojalność i honor, a to tego miłość, zarówno braterska, jak i charakteryzująca się porywami serca - wszystko to można znaleźć w tej książce. Ogromnym plusem są wyraziści bohaterowie. Ismae, bezlitosna zabójczyni, której życie nie oszczędzało, powoli odkrywa w sobie zupełnie nieznane uczucia. Duval, lojalny i gotowy oddać życie w obronie księżnej, jest niebezpieczny i fascynujący. Poza głównymi postaciami jest cały szereg bohaterów drugoplanowych, z których każdy ma swoje charakterystyczne cechy. Jedni są dobrzy, drudzy źli, a pomiędzy nimi jest kilka interesujących postaci, które mienią się odcieniami szarości w zależności od sytuacji. I to właśnie ci bohaterowie najczęściej mnie zaskakiwali i sprawiali, że moje odczucia względem nich ulegały diametralnej zmianie. 

Podobało mi się wplecenie w całą historię dawnych bóstw, z niezwykłymi opowieściami przypominającymi greckie mity. Z wiadomych względów autorka najwięcej miejsca poświeciła Mortainowi i muszę przyznać, że jej wizja boga śmierci naprawdę przypadła mi do gustu. Związana z tym odrobina magii była tak subtelna, że tylko wzmocniła wydźwięk opisywanych wydarzeń. W tak posępnej z pozoru historii nie spodziewałam się wątku romantycznego, był on zatem miłym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że uczucie rodziło się powoli, a między Ismae i Gavrielem coraz bardziej iskrzyło.Okazali się również najlepszym dowodem na potwierdzenie słów: "kto się czubi, ten się lubi".

Powieść ma sporo opisów, które bardzo dobrze uzupełniają całość, nie przytłaczając swoją obszernością. Akcja toczy się wartko, a pióro autorki jest tak wprawne, że czyta się z przyjemnością i w zadziwiającym tempie. Wkradający się często humor był miłym urozmaiceniem, zwłaszcza gdy kipiały od niego dialogi pary głównych bohaterów. Robin LaFevers udało się stworzyć niebanalną historię, bogaty świat i zgrabnie ubrać to wszystko w słowa, za co należą jej się oklaski.

"Posępna litość" to jedna z najciekawszych książek, jakie ostatnio czytałam. O zagubieniu, poświęceniu i zaskakującej odmianie losu. O miłości przychodzącej znienacka, w najmniej odpowiednim momencie. O tym, że każda decyzja niesie ze sobą konsekwencje. I że zawsze ma się wybór, nawet gdy sytuacja wydaje się beznadziejna. Bardzo, bardzo polecam. I czekam na kolejną część!

Komentarze

  1. Ta książka opanowała już chyba wszystkie blogi! Niemniej jednak, ja również chętnie dołączyłabym do tego grona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mam jakiejś wielkiej ochoty na tę pozycję, ale jeśli będzie okazja - czemu nie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka książki jest faktycznie elektryzująca, a po Twojej recenzji już nie mogę się doczekać kiedy ta pozycja wpadnie w moje łapki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się ze wszystkim co zawarte w pierwszym akapicie. Mam identycznie i bardzo chcę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka jest niesamowita. Autorka doskonale zdawała sobie sprawę, co stanowi najmocniejszą stronę tworzonej przez nią historii i wspaniale umiała z tej wiedzy skorzystać :D Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz jakoś nie mam nastroju na takie klimaty, ale tytuł wart zapamiętania więc może za jakiś czas do niego wrócę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: „Efekt pandy" Marta Kisiel - gdy wyjazd do spa zamienia się w chaos

Jeśli Dywan z wkładką był cudownie absurdalnym połączeniem rodzinnego chaosu i kryminału, to Efekt pandy udowadnia, że nawet w spokojnym spa można wpaść w sam środek zamieszania. Gdziekolwiek bowiem pojawia się rodzina Trawnych, spokój staje się pojęciem czysto teoretycznym. Tym razem Marta Kisiel wysyła swoje bohaterki do spa – w składzie gwarantującym wybuchową mieszankę: Tereska, Mira, Zoja, Pindzia i niezapomniana Briżit. Matka Tereski to kobieta z klasą, temperamentem i językiem, którego nie sposób sklasyfikować. Mieszanka polskiego, francuskiego i rosyjskiego brzmi w jej ustach jak osobna, absolutnie niepowtarzalna symfonia. Każda scena z Briżit to perełka pełna wdzięku, chaosu i czystej błyskotliwości. Cały ten wyjazd to girl power w najczystszej postaci. Kobiety różnych pokoleń, każda z własnym bagażem emocji i doświadczeń, razem tworzą drużynę, którą chce się mieć po swojej stronie w każdej życiowej katastrofie (i podczas masażu tajskiego). Kisiel bawi się konwencją, żongluj...

Recenzja: „Dywan z wkładką" Marta Kisiel - plasterek na zszargane nerwy

Poczucie humoru Marty Kisiel jest absolutnie kompatybilne z moim, zresztą tak jest niezmiennie od czasów Dożywocia . I już od pierwszych stron Dywanu z wkładką wiedziałam, że znów przepadnę na dobre. Marta Kisiel serwuje nam bowiem koktajl doskonały: z jednej strony pełnoprawny kryminał z denatem i śledztwem, a z drugiej – cudownie ciepłą i przezabawną opowieść o rodzinie, w której każdy ma swoje dziwactwa, wielkie serce i jeszcze większy talent do pakowania się w kłopoty. W centrum tego chaosu stoi Tereska Trawna – kobieta, której nie da się nie pokochać. To księgowa z duszą perfekcjonistki, zakochana w cyfrach, kawie i kasztankach. Jej uporządkowany świat zasad i tabelek w Excelu wywraca się do góry nogami, gdy spokojne życie zamienia się w scenariusz rodem z Ojca Mateusza skrzyżowanego z Rodzinką.pl . U jej boku stoi mąż Andrzej – istny labrador w ludzkim ciele, wcielenie dobroci i anielskiej cierpliwości. Jest też córka Zoja o błyskotliwym umyśle, pijąca herbatę hektolitrami. C...

Recenzja: „Zabić wampirzego najeźdźcę" Carissa Broadbent - kiedy serce mówi głośniej niż rozkaz

Zabić wampirzego najeźdźcę to opowieść, która udowadnia, że w świecie Królestw Nyaxii nie ma prostych granic między światłem a mrokiem, dobrem a złem, ani między tym, co boskie, a tym, co ludzkie. Carissa Broadbent po raz kolejny pokazuje, że potrafi tworzyć historie, które nie tylko wciągają, ale zostają w głowie na długo po ostatniej stronie. Tym razem poznajemy Sylinę – Arachessenkę, akolitkę bogini Acaeji. Dla świata zewnętrznego Siostry są sektą. Dla niej – rodziną. To tam, od dziesiątego roku życia, uczyła się poświęcenia, dyscypliny i tłumienia wszystkiego, co ludzkie. A jednak nawet po piętnastu latach Sylina czuje, że nie do końca pasuje. Że pod powłoką spokoju i posłuszeństwa wciąż tli się coś niebezpiecznie bliskiego… emocjom. I właśnie ten wewnętrzny konflikt czyni ją tak fascynującą bohaterką. Sylina balansuje na granicy między tym, czego się nauczyła, a tym, kim naprawdę jest. Ma w sobie mroczny humor i dystans do samej siebie, który objawia się w najmniej spodziewanych m...