Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Szczęśliwa siódemka" Janet Evanovich




Autor: Janet Evanovich
Tytuł: "Szczęśliwa siódemka"
Tytuł oryginału: "Seven Up"
Cykl: Stephanie Plum
Tom: 7
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: czerwiec 2013
Liczba stron: 416

"Szczęśliwa siódemka" to, jak wskazuje tytuł, siódmy tom przygód łowczyni nagród Stephanie Plum - serii, która wyniosła Janet Evanovich na szczyt popularności. W USA na listopad tego roku zapowiadana jest premiera dwudziestego tomu.

Tym razem Stephanie dostaje sprawę Eddiego DeChoocha - staruszka, który ma poważne problemy ze wzrokiem. Aresztowany za przemyt papierosów mężczyzna nie waha się jednak strzelać do ludzi i czasami nawet udaje mu się trafić. Ale Stephanie ma jeszcze jeden istotny powód, aby nie brać tej sprawy - Eddie umawia się z babcią Mazurową.

Rachunki jednak się same nie zapłacą i Steph zaczyna ścigać Eddiego. Sprawa wcale nie jest prosta, znikają kolejni ludzie, a wszystko zdaje się coraz bardziej zapętlać. Zdesperowana łowczyni nagród prosi o pomoc Komandosa, który stawia jej warunek - pomoże złapać Eddiego, ale w zamian Stephanie ma spędzić z nim noc. A przecież jest jeszcze Morelli i wybrana ślubna suknia...

Na dodatek pojawia się idealna siostra Śliwki, Valerie, która nagle staje się poważną kandydatką do roli czarnej owcy, od lat należącej do Stephanie. Czy może być jeszcze gorzej? Może. Gdy znika babcia Mazurowa, poziom wkurzenia łowczyni nagród sięga zenitu i kobieta bierze sprawy w swoje ręce. Ale czy poradzi sobie sama czy będzie musiała skorzystać z pomocy Komandosa?

"Szczęśliwą siódemkę" czyta się równie dobrze, jak wcześniejsze tomy. Każda część napisana jest w taki sposób, że można ją czytać niezależnie od pozostałych. Jednak czytanie po raz kolejny o tym, że w Grajdole muszą być zawsze czyste okna powoli zaczyna irytować. Akcja powieści jest umiejętnie poprowadzona, a elementy kryminału przeplatają się z elementami komediowymi. Niestety mam wrażenie, że w siódmym tomie tego humoru, tak charakterystycznego dla stylu Janet Evanovich, było mniej. 

Świetnym posunięciem było wprowadzenie do fabuły postaci Valerie, siostry Stephanie, i jej dwóch córek. Szalona rodzinka Plumów nabrała przez to dodatkowych kolorów. Podobało mi się również poświęcenie większej uwagi matce Steph i wysunięcie jej emocji na pierwszy plan. Było to zaskakujące i odświeżyło nieco rodzinne posiłki, dominowane dotąd przez komiczne komentarze babci Mazurowej. Janet Evanovich wprowadziła również pewne zmiany w przypadku Komandosa, nie odkryła jednak wszystkich kart i postać mrocznego łowcy nagród wciąż pozostaje zagadką.

"Szczęśliwa siódemka" to powieść idealna na relaksujące popołudnie, typowo kobieca i pozwalająca oderwać myśli od codziennych spraw. Zabawna lektura z wartką akcją, stanowiąca bardzo miłą rozrywkę. 


Komentarze

  1. Oglądałam wczoraj film na podstawie pierwszej części, nawet nie wiedziałam, że ją zekranizowano i spodobała mi się, zamówiłam sobie pierwszą część, ale coś czuję, że na tym się nie skończy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro podobał Ci się film, to książka spodoba Ci się na pewno :)

      Usuń
    2. Trochę mnie tylko przeraża ta ilość tomów:)

      Usuń
  2. Już od jakiegoś czasu mam ochotę na tę serię, a Twoja recenzja tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo pozytywnych opinii jakoś nie mam przekonania do tej serii. Może dlatego, że od jakiegoś czasu nie mam w ogółe chęci na kobiece, lekkie lektury. Z takich kryminałek lubię książki polskich autorek: Matuszkiewicz czy Kursy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierwszy tom kupiłam w ciemno niedługo po premierze i dałam się wciągnąć. Cała seria jest typowo kobieca, również dlatego, że narracja jest prowadzona w pierwszej osobie przez główną bohaterkę. Ostatnio jakoś nie czytam zbytnio kryminałów, ale kolejnym tomom o Stephanie nie potrafię się oprzeć :)

      Usuń
    2. A ja właśnie, o dziwo, sięgam po konkretne kryminały. Głównie milicyjne:)

      Usuń
  4. To ja mam pytanie techniczne: jak się czyta na iPadzie (jeśli dobrze odgadłem sprzęt - no i normalny/mini?), świecący ekran nie przeszkadza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze odgadłeś, to iPad mini. Czyta się dobrze, tło mam ustawione na sepię i oczy się nie męczą, a świecący ekran jest dla mnie dużą zaletą w nocy. A w dzień jasność można zmniejszyć tak, że świecenie jest niemal niedostrzegalne.

      Usuń
  5. Właśnie poluję na pierwsze tomy Plumki, coby znajomość zawrzeć ;) Ciekawi mnie, ile tomów autorka zaplanowała na całą serię i czy Fabryka zdecyduje się wydać w całości takiego tasiemca, w końcu plus minus 20 tomów to nie przelewki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zdecydują się wydać wszystkie tomy. A jeśli nie, skończę czytać serię w oryginale :)

      Usuń
  6. Ooo Śliweczka ;) Czekam na swój egzemplarz i już nie mogę się doczekać, aż przyjedzie. Uwielbiam serię i muszę się wreszcie zebrać i nadrobić pierwszy i drugi tom, bo zaczęłam czytać jakoś tak od środka ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Stephanie Plum. Na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam Cię serdecznie do mojego autorskiego wyzwania czytelniczego "Czytam książki wydane przed 1990 rokiem":
    ZASADY WYZWANIA:

    http://skrytkaslow.blogspot.com/2013/06/nowe-wyzwanie-czytelnicze-czytam.html

    Pozdrawiam, Katarzyna K.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo kusi mnie ta seria, ale jednocześnie ilość tomów przeraża... Nie wiem, czy będę miała tyle sił, czasu i chęci, a zaczynać i kończyć nie lubię. Chociaż jeśli cykl mnie wciągnie, to może nawet nie zauważę, że kilkanaście tomów za mną? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak na razie mam za sobą jedynie pierwszy tom, ale wcale nie przeczę, że w końcu to nadrobię. Może seria nie oczarowała mnie zbytnio, ale zapewnia sporą dawkę zabawy i śmiechu więc jak najbardziej jestem na tak :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Muszę zacząć od części pierwszej bo cała seria zbiera zadziwiająco pochlebne opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba jestem jakaś dziwna, ale mnie ta seria nie kręci. Czytałam jedną książkę, poprzednią część i jak dla mnie nie ma w niej nic rewelacyjnego.

    Pozdrawiam,
    Gosiek
    http://blask-ksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że do Śliwki i humoru Janet Evanovich trzeba mieć po prostu nieco więcej niż "naście" lat ;)

      Usuń
  13. Trochę mnie zasmucił fakt, że w tej części humor kuleje. Ale to nic stęskniłam się za Steph strasznie. Jutro darmowa wysyłka w fabryce.pl więc zrobię zamówienie. W końcu idą wakacje, a ta książka wpasuje się w klimat idealnie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: „Dywan z wkładką" Marta Kisiel - plasterek na zszargane nerwy

Poczucie humoru Marty Kisiel jest absolutnie kompatybilne z moim, zresztą tak jest niezmiennie od czasów Dożywocia . I już od pierwszych stron Dywanu z wkładką wiedziałam, że znów przepadnę na dobre. Marta Kisiel serwuje nam bowiem koktajl doskonały: z jednej strony pełnoprawny kryminał z denatem i śledztwem, a z drugiej – cudownie ciepłą i przezabawną opowieść o rodzinie, w której każdy ma swoje dziwactwa, wielkie serce i jeszcze większy talent do pakowania się w kłopoty. W centrum tego chaosu stoi Tereska Trawna – kobieta, której nie da się nie pokochać. To księgowa z duszą perfekcjonistki, zakochana w cyfrach, kawie i kasztankach. Jej uporządkowany świat zasad i tabelek w Excelu wywraca się do góry nogami, gdy spokojne życie zamienia się w scenariusz rodem z Ojca Mateusza skrzyżowanego z Rodzinką.pl . U jej boku stoi mąż Andrzej – istny labrador w ludzkim ciele, wcielenie dobroci i anielskiej cierpliwości. Jest też córka Zoja o błyskotliwym umyśle, pijąca herbatę hektolitrami. C...

Ile się zarabia na recenzjach książek?

Zastanawiałeś się kiedyś ile zarabiasz recenzując książki na swoim blogu? Czy wiesz ile warty jest Twój czas? Nie?  To sprawdźmy.

Recenzja: „Światła nad moczarami” Lucie Ortega - opowieść, która szepcze

Nie każda historia musi krzyczeć, by zostać usłyszaną. Niektóre szepczą – jak wiatr nad bagnami, jak echo dawno zapomnianych legend. Światła nad moczarami to właśnie taka opowieść. Subtelna, tajemnicza i przesiąknięta melancholią, która wciąga powoli, ale bez reszty. Lucie Ortega zabiera nas na Pogranicze – do świata zawieszonego między życiem a śmiercią, utkanego ze słowiańskiego folkloru. Tu trafia Lena, która po tragicznym końcu staje się nawką: duchem szukającym odkupienia we mgle. Jej los jest okrutną pułapką: w ciągu siedmiu lat musi zwabić kogoś w bagna i odebrać mu życie, inaczej sama rozwieje się w nicość. Ale jak zabić, gdy wciąż pamięta się, co to znaczy być człowiekiem? Fabuła snuje się jak mgła nad tytułowymi moczarami – jest gęsta, hipnotyzująca i nieprzewidywalna. Ortega nie prowadzi czytelnika za rękę. Zamiast tego, zaprasza go, by zabłądził w świecie, w którym każde światło może być iluzją, a każdy szept – głosem zza grobu. To głęboko poruszająca opowieść o samotności...