Przejdź do głównej zawartości

Grudzień - czas magii...


Dziś małe odstępstwo od książkowych tematów. Nadszedł grudzień, a wraz z nim śnieg. Uwielbiam ten ostatni miesiąc roku. Kojarzy mi się z magicznymi chwilami z dzieciństwa, gdy podekscytowana próbowałam przyłapać świętego Mikołaja na podkładaniu prezentów. Z przygotowaniami do Wigilii, gdy dom pachniał barszczem i suszonymi grzybami, a ja chłonęłam to wszystko jak gąbka, z oczami roziskrzonymi dziecięcą radością. Teraz takie samo spojrzenie widzę u swoich córeczek. 

Grudzień to dla mnie czas magii. Intensywny zapach żywicy i zielonych gałązek, gdy do domu przybywa choinka. Korzenny zapach pierników i pomarańczy ponabijanych goździkami. To wyprawy na sanki, lepienie bałwana i bitwy na śnieżki. I słońce, w którym śnieg iskrzy się niczym tysiące gwiazd.

Długie, zimowe wieczory, spędzane pod kocem z kubkiem gorącej herbaty z cytryną albo grzanym winem. Ulubione filmy, ukochane książki. Dźwięki świątecznych piosenek, które mimo upływu lat, wciąż się nie nudzą. Tylko w grudniu miewam wrażenie, że czas się cofnął, a ja znów jestem małą dziewczynką siedzącą na parapecie i godzinami patrzącą na spadające płatki śniegu, wirujące w świetle ulicznych latarni. 

I nie mogę się doczekać kiedy śnieg, po raz pierwszy tej zimy, zaskrzypi mi pod stopami  :)

Komentarze

  1. Cudownie napisane... mam te same odczucia, wspomnienia i oczekiwania, co do grudnia. Dlatego wczoraj wieczorem, wracając do domu, cieszyłam się jak dziecko widząc jak spadają pierwsze płatki śniegu, a dziś wstałam i biało :) uwielbiam grudzień!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak pieknie napisalas. Najbardziej na Swieta brakuje mi tego sniegu skrzypiacego pod stopami, bo tutaj gdzie mieszkam sniegu zazwyczaj nie ma. Cudne, klimatyczne zdjecie:)

    Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie już delikatnie popaduje czasem śnieg. Coraz bardziej czuć zbliżającą się zimę. I dobrze. Bo to moja ulubiona pora roku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że nie tylko ja mam takie podejście do grudnia :) Zima i padający śnieg zawsze budzą we mnie piękna wspomnienia. A dziś Warszawę wreszcie zasypało :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: „Dywan z wkładką" Marta Kisiel - plasterek na zszargane nerwy

Poczucie humoru Marty Kisiel jest absolutnie kompatybilne z moim, zresztą tak jest niezmiennie od czasów Dożywocia . I już od pierwszych stron Dywanu z wkładką wiedziałam, że znów przepadnę na dobre. Marta Kisiel serwuje nam bowiem koktajl doskonały: z jednej strony pełnoprawny kryminał z denatem i śledztwem, a z drugiej – cudownie ciepłą i przezabawną opowieść o rodzinie, w której każdy ma swoje dziwactwa, wielkie serce i jeszcze większy talent do pakowania się w kłopoty. W centrum tego chaosu stoi Tereska Trawna – kobieta, której nie da się nie pokochać. To księgowa z duszą perfekcjonistki, zakochana w cyfrach, kawie i kasztankach. Jej uporządkowany świat zasad i tabelek w Excelu wywraca się do góry nogami, gdy spokojne życie zamienia się w scenariusz rodem z Ojca Mateusza skrzyżowanego z Rodzinką.pl . U jej boku stoi mąż Andrzej – istny labrador w ludzkim ciele, wcielenie dobroci i anielskiej cierpliwości. Jest też córka Zoja o błyskotliwym umyśle, pijąca herbatę hektolitrami. C...

Ile się zarabia na recenzjach książek?

Zastanawiałeś się kiedyś ile zarabiasz recenzując książki na swoim blogu? Czy wiesz ile warty jest Twój czas? Nie?  To sprawdźmy.

Recenzja: „Światła nad moczarami” Lucie Ortega - opowieść, która szepcze

Nie każda historia musi krzyczeć, by zostać usłyszaną. Niektóre szepczą – jak wiatr nad bagnami, jak echo dawno zapomnianych legend. Światła nad moczarami to właśnie taka opowieść. Subtelna, tajemnicza i przesiąknięta melancholią, która wciąga powoli, ale bez reszty. Lucie Ortega zabiera nas na Pogranicze – do świata zawieszonego między życiem a śmiercią, utkanego ze słowiańskiego folkloru. Tu trafia Lena, która po tragicznym końcu staje się nawką: duchem szukającym odkupienia we mgle. Jej los jest okrutną pułapką: w ciągu siedmiu lat musi zwabić kogoś w bagna i odebrać mu życie, inaczej sama rozwieje się w nicość. Ale jak zabić, gdy wciąż pamięta się, co to znaczy być człowiekiem? Fabuła snuje się jak mgła nad tytułowymi moczarami – jest gęsta, hipnotyzująca i nieprzewidywalna. Ortega nie prowadzi czytelnika za rękę. Zamiast tego, zaprasza go, by zabłądził w świecie, w którym każde światło może być iluzją, a każdy szept – głosem zza grobu. To głęboko poruszająca opowieść o samotności...