Przejdź do głównej zawartości

Stosik? Na stosikach to czarownice palili.


W polskim Internecie płoną stosy. A właściwie stosiki. I płoną na nich książki. Dziesiątki książek, którymi blogerzy, autorzy zdjęć i artykułów chwalą się i których nigdy w rzeczywistości nie przeczytają. Bo jak w ciągu miesiąca przeczytać 30 książek?


30 książek na stosie

Trafiłem ostatnio na "stosikowy" artykuł. Jest takich bardzo dużo w polskim Internecie, ale ten konkretny mnie rozwalił. Dziewczyna chwaliła się kilkoma stosikami nowych nabytków. Policzyłem po zdjęciach i okazało się, że książek jest 30. Jak to przeczytać? Może to zapas na pół roku? Przeglądam dalej bloga, a tam miesiąc wcześniej stosik z 23 książkami. W większości "zdobycze recenzenckie".

Artykuł nic nie wnosi

Dobra, może te "stosikowe panie" kochają książki? Jak kochają to może napiszą o swoich zdobyczach coś ciekawego co zapali czytelników do prezentowanych tytułów? Ale tu nie ma niespodzianki. Pod stosikami albo same tytuły, albo pierdołowate kopie z materiałów marketingowych od wydawnictw. Żenada.

Zbiór bezsensownych komentarzy pod artykułem

Najbardziej zaskoczył mnie jednak odzew czytelników bloga pod tym artykułem. Komentarzy było 40!!! Ale z ich treści widać, że to kącik wzajemnej adoracji. Brak rzeczowej dyskusji tylko "Zazdroszcze", "Przeczytam", "Nie przeczytam", "To samo stoi na moim stosiku". Tak. Takie blogerki książkowe są czytane tylko przez inne blogerki książkowe. Trzeba przecież skądś skopiować recenzję, bo bez recenzji nie będzie "współpracy", a bez współpracy nie będzie zdobyczy, a bez zdobyczy nie będzie stosików. A bez stosików nie będzie niczego.

Dla poklasku, a nawet dla kasy

No dobra jest nakręcony biznes. Są dziesiątki nowych książek miesięcznie. Niektóre będą przeczytane, niektóre a może większość będzie zrecenzowane na podstawie innych recenzji. Najważniejsze, że można robić stosik i czekać na peany pochwalne od kącika wzajemnej adoracji. Niektórym to wystarcza. A niektórym nie i w ten sposób "drwa ze stosika" trafiają na Allegro.

Brzydkie to i przeciętne

Zaskakujące w stosikach jest to, że są one strasznie brzydkie i przeciętne. Grzbiety okładek to mogę pooglądać sobie w sklepie. Jaką wartość twórczą wnoszą takie zdjęcia? Jakich wrażeń estetycznych dostarczają? Bo innych pozytywów w "artykułach stosikowych" nie da się doszukać.


Komentarze

  1. Miałam i ja kiedyś takie stosiki. Może nie było ich dużo i często, ale... W samą porę się opamiętałam. ;) Do tej pory nie wiem po co one były, chyba by zwrócić uwagę czytelników i nabić sobie statystyki. Nie da się ukryć, że w pewnym momencie one w dużej mierze liczą się dla prowadzącego bloga. Ufff, zrezygnowałam z tego (z stosików i nabijania statystyk, nie z bloga). Człowiek głupi był ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi to nie przeszkadza chociaż sama nie preferuje;P Może lepiej by było zakładać fanpage lub instagram i tam wrzucać zdjęcia. 23 książki w ciągu miesiąca? To na pewno nie jest wykonalne, połowa z tego to i tak dużo bo nikt nie siedzi i nie czyta tylko. Zresztą napisanie recenzji też zajmuje trochę czasu. Co do współpracy to ja nie mam nic przeciwko o ile ktoś realizuje sumiennie zadanie jakie wydawnictwo im daje, czyli właśnie pisze samodzielnie recenzje.
    Pozdrawiam,

    pokolenie-zaczytanych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się wywołana do tablicy. :D
    Nigdy nie ukrywałam, że zdjęcia książek są moją blogową "zapchajdziurą". Podobnie jak książkowe zapowiedzi, czy miesięczne podsumowania. Tak, pełnią też rolę "statystykowtwórczą" i tego też nie ukrywam, choć tak prawdę mówiąc, wcale nie mają więcej wyświetleń niż recenzje.

    Co do liczby komentarzy - na to nie mam akurat żadnego wpływu. I możesz mi wierzyć, że akurat one mnie cholernie bolą (co najmocniej odczuwa mój mąż, który musi co jakiś czas wysłuchiwać tego, że notka, której zrobienie zajmuje pół godziny przyciąga tylu komentujących, a teksty czy relacje tworzone wiele godzin są mniej komentowane). Dlaczego więc nie zrezygnuję z takich postów? Bo nie widzę powodu, dla którego miałabym rezygnować z czegoś, co przyciąga ludzi. Nie piszę wyłącznie dla siebie (jak to niektórzy lubią podkreślać), bo gdyby tak było - nie prowadziłabym ogólnodostępnego bloga.

    W zestawie liczącym 23 książki są 4 egzemplarze recenzenckie, to tak dla sprostowania, bo 4 to raczej nie większość. ;)

    Bez recenzji nie będzie współpracy, bez współpracy będą zdobycze (tyle, że pożyczone, kupione lub wygrane), a zatem będą i stosiki, a blog też będzie. Nie wiem skąd wyobrażenie, że brak współpracy recenzenckich zabije blogi, a bloger nie będzie miał co czytać. Miesięcznie czytam ok 10-11 książek. Zanim założyłam bloga czytałam dwa razy tyle - większość książek miałam z biblioteki. Zresztą stamtąd pochodziły też książki (większość, czyli więcej niż 4 na 23) na początku mojej przygody z blogowaniem. I blog żył, i ja miałam coś czytać. Współprace przychodzą naturalnie. Strona jest coraz bardziej popularna (pewnie wyłącznie dzięki stosikom, a nie pozostałym tekstom :P), zgłaszają się chętni do współpracy. Jeśli ktoś oferuje egzemplarz recenzencki książki, którą bardzo chcę przeczytać, to mam zrezygnować z tego w imię idei i pójść do księgarni? Pogadałabym więcej na ten temat, ale chyba zbaczam z tematu stosików. ;)

    Kończąc temat: nie wszystko musi mieć wartość twórczą. Świat składa się z rzeczy ważnych, poważnych i pierdół. Stosiki należą do tej ostatniej kategorii. Wystarczy mieć tego świadomość i nie unosić się niepotrzebne. :)

    A teraz idę napisać notkę o książce Murakamiego. I, uwaga, uwaga, nie jest to egzemplarz od wydawnictwa! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć.

      Nigdzie nie jest powiedziane, że chodzi o twoją stronę. I nikt nikogo nie wywołuje do tablicy :) To nie szkoła.

      Akurat o Twoim blogu Domi (moja żona) wyraża się bardzo pozytywnie choć stosiki masz... palisz.

      Usuń
  4. A kto powiedział, że te 30 książek trzeba przeczytać w ciągu jednego miesiąca? Przed ludźmi całe życie.

    Ja osobiście wystawiłam może 4 takie wpisy, przez 3 lata. Jakoś mi się nie chce w to bawić, ale...

    Lubię oglądać stosy u innych, wiedzieć co interesuje innych blogerów. Lubię także wpisy o premierach miesiąca, gdyż ja nie mam czasu ich sprawdzać na stronach wydawnictw.

    Nie podoba mi się twoja krytyka. Nie rozpoczynaj kolejnej "afery" bo to nie ma sensu :(

    Popieram wypowiedz - Ann RK


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musi się podobać. Wyraziłem swoje zdanie i go nie będę zmieniał bo ktoś mnie straszy "aferami".

      Usuń
  5. Jakoś niespecjalnie rozumiem tę czepliwość stosikową. Mam zdecydowanie sceptyczne podejście do 30 książek przeczytanych w ciągu miesiąca, ale jeśli się to komuś aż tak nie podoba, to niech zrezygnuje z odwiedzania danego bloga. Wolnoć Tomku w swoim domku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mieszajmy wątków. Co innego stosiki co innego czytanie 30 książek. Stosiki są bez sensu i nic nie wnoszą, a 30 książek... jak ktoś daje rade to niech czyta. Ale nie znam ludzi, którzy czytaliby w takim tempie i nie doznali zmęczenia materiału. No chyba, że ktoś czyta komiksy lub ulotki z pobliskiego baru :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: "Szczęśliwa siódemka" Janet Evanovich

Autor: Janet Evanovich Tytuł: "Szczęśliwa siódemka" Tytuł oryginału: "Seven Up" Cykl: Stephanie Plum Tom: 7 Wydawnictwo: Fabryka Słów Data wydania: czerwiec 2013 Liczba stron: 416

Recenzja: „Efekt pandy" Marta Kisiel - gdy wyjazd do spa zamienia się w chaos

Jeśli Dywan z wkładką był cudownie absurdalnym połączeniem rodzinnego chaosu i kryminału, to Efekt pandy udowadnia, że nawet w spokojnym spa można wpaść w sam środek zamieszania. Gdziekolwiek bowiem pojawia się rodzina Trawnych, spokój staje się pojęciem czysto teoretycznym. Tym razem Marta Kisiel wysyła swoje bohaterki do spa – w składzie gwarantującym wybuchową mieszankę: Tereska, Mira, Zoja, Pindzia i niezapomniana Briżit. Matka Tereski to kobieta z klasą, temperamentem i językiem, którego nie sposób sklasyfikować. Mieszanka polskiego, francuskiego i rosyjskiego brzmi w jej ustach jak osobna, absolutnie niepowtarzalna symfonia. Każda scena z Briżit to perełka pełna wdzięku, chaosu i czystej błyskotliwości. Cały ten wyjazd to girl power w najczystszej postaci. Kobiety różnych pokoleń, każda z własnym bagażem emocji i doświadczeń, razem tworzą drużynę, którą chce się mieć po swojej stronie w każdej życiowej katastrofie (i podczas masażu tajskiego). Kisiel bawi się konwencją, żongluj...

Recenzja: "Śledztwo Decjusza" John Maddox Roberts

Autor: John Maddox Roberts Tytuł: "Śledztwo Decujsza" Tytuł oryginału: "The King's Gambit" Cykl:  Imperialny Rzym - SPQR Tom: 1 Wydawnictwo: Bellona Data wydania: luty 2012 Liczba stron: 336 Pierwszy tom bestsellerowego cyklu o Decjuszu przenosi nas do starożytnego Rzymu, w burzliwy czas rządów dwóch konsuli: Pompejusza i Krassusa.  Jest 70 rok przed Chrystusem. Decjusz Metellus Młodszy jest komisarzem w Komisji Dwudziestu Sześciu i sprawuje władzę nad Suburą - dystryktem cieszącym się nie najlepszą sławą. Pewnego wieczoru dochodzi do morderstwa, którego ofiarą pada wyzwoleniec, tracki sztyletnik będący niegdyś gladiatorem. To z pozoru nic nie znaczące zdarzenie okazuje się początkiem skomplikowanej, kryminalnej zagadki. Tej samej nocy dochodzi bowiem do pożaru jednego z magazynów w dokach, a w tajemniczych okolicznościach zostaje zamordowany jego właściciel, grecki importer wina i oliwy. Dokumenty, mogące naprowadzić młodeg...