Przejdź do głównej zawartości

Spoilery w recenzjach

Temat na ten post nasunął mi się już wczoraj. Pisałam ostatnio recenzję pewnej książki. Nigdy nie przepisuję opisu z okładki, tylko sama staram się przybliżyć fabułę. Tym razem głowiłam się nad nią co niemiara, żeby tylko nie zdradzić faktów, które psują całą zabawę z czytania. Nie było to łatwe, ale warto było dłużej posiedzieć przy tekście i mieć satysfakcję, że nikomu nie zepsuję przyjemności z lektury.

Nieco później natknęłam się na inną recenzję. Zajrzałam, ciekawa wrażeń jej autorki. I cóż zobaczyłam? Bach, bach, bach i w kilku akapitach zmieściły się wszystkie kluczowe wydarzenia, które podczas czytania były elementami zaskoczenia. Załamałam ręce. 

To nie pierwszy przypadek, gdy spotkałam się ze spoilerami w recenzjach. Czasem aż boję się czytać o książkach, które mnie interesują. Nie cierpię sytuacji, gdy zaczynając czytać z góry wiem co się stanie. Nawet jeśli jest to wiedza typu "mniej więcej". Pisząc recenzje, spoilerów unikam jak ognia. Pewnie zdarzają mi się sytuacje, gdy coś się wymsknie, ale nigdy nie są to najistotniejsze elementy fabuły. 

Strasznie razi mnie niedbalstwo, czy też bezmyślność, niektórych recenzentów w tej kwestii. Czasem chyba można się nieco wysilić i w przypadku samodzielnego opisywania wydarzeń, nie streszczać książki zdradzając jednocześnie wszystko, co powinno zostać tajemnicą.

Komentarze

  1. Absolutnie się z Tobą zgadzam! To jest strasznie irytujące i dlatego czytam recenzje tylko kilku "sprawdzonych" blogerów...

    OdpowiedzUsuń
  2. A moim zdaniem trudno jest obiektywnie określić, czy w recenzji zdradza się zbyt wiele fabuły. Ja mam z tym problem, i szczerze mówiąc, nawet się nad tym bardzo nie zastanawiam. Piszę, a przynajmniej staram się, pisać prosto z serca, i słowa same przychodzą, czasem mam ochotę streścić całą fabułę, ale się powstrzymuję, a niekiedy nie mam nic do powiedzenia i bardziej skupiam się na konkretach. Niemniej jednak, trudno znaleźć złoty środek, choćbym nie wiem ile siedziała nad recenzją i tak nigdy nie mam odczucia perfekcji. ;p
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że na początki blogowania zdarzało mi się wiele razy spojlerować - czasem przez przypadek, czasem tak po prostu wychodziło. Teraz staram się pilnować tego co piszę i rzadko wychodzę poza opis, ale zdarza się, że coś tam nakreślam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zgadzam się :/ jasne, że są książki których prawie nie da się opisać, bo są praktycznie o niczym, ale wtedy można to pominąć, albo napisać chociaż kim jest bohater, coś takiego. natomiast jeśli pisze jakiś spoiler z premedytacją to zawsze oznaczam go wielkimi pogrubionymi literami. można? można. ciekawe, czemu niektórzy nie potrafią tego.
    wiele razy napotykałam się na różne spoilery (w tym mojej ulubionej książki, Przeminęło z wiatrem, ale na szczęście nie był szczegółowy tylko raczej ogólnikowy, za to dotyczył ostatnich stron, eh..) i wzięłabym chyba pod nóż ich autorów, no naprawdę :c

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: "BLOG. Pisz, kreuj, zarabiaj" Tomek Tomczyk - czyli jestem blogerem, jestem najlepszy i tworzę swoją legendę

Czy można dać czytelnikowi ciekawe i pożyteczne treści, a jednocześnie budować swoją własną markę i tworzyć własną legendę? Czy można bezczelnie się przechwalać i gloryfikować swoją zajebistość sprawiając jednocześnie, że w czytelniku rośnie sympatia do autora? Pewnemu polskiemu blogerowi to się udaje.

Recenzja: "Dotyk Crossa" Sylvia Day

Autor: Sylvia Day Tytuł: "Dotyk Crossa" Tytuł oryginału: "Bared to You: A Crossfire Novel" Cykl: Crossfire Tom: 1 Wydawnictwo: Wielka Litera Data wydania: listopad 2012 Liczba stron: 416 Miałam nie czytać tej książki. Ale zaciekawiona fragmentem audiobooka, czytanym przez Olgę Bołądź (której przyjemnie się słucha), przesłuchałam pierwszy rozdział i dałam się wciągnąć na zatłoczone ulice Manhattanu.  Eva Tramell właśnie przeprowadziła się do Nowego Jorku i zaczyna pracę w agencji reklamowej. Niespodziewanie poznaje Gideona Crossa, młodego biznesmena, którego uroda "zapiera dech w piersiach". Szybko tworzy się między nimi swoista chemia,  a nieokiełznane pożądanie i potrzeba kontroli tworzą wybuchową mieszankę.  Każde z nich skrywa jednak bolesne tajemnice, a dawne demony kładą się długim cieniem na rodzącym się związku. Przeszłość depcze im po piętach, gdy zaczynają prowadzić niebezpieczną grę, która albo ich ocali, al...

Recenzja: „Efekt pandy" Marta Kisiel - gdy wyjazd do spa zamienia się w chaos

Jeśli Dywan z wkładką był cudownie absurdalnym połączeniem rodzinnego chaosu i kryminału, to Efekt pandy udowadnia, że nawet w spokojnym spa można wpaść w sam środek zamieszania. Gdziekolwiek bowiem pojawia się rodzina Trawnych, spokój staje się pojęciem czysto teoretycznym. Tym razem Marta Kisiel wysyła swoje bohaterki do spa – w składzie gwarantującym wybuchową mieszankę: Tereska, Mira, Zoja, Pindzia i niezapomniana Briżit. Matka Tereski to kobieta z klasą, temperamentem i językiem, którego nie sposób sklasyfikować. Mieszanka polskiego, francuskiego i rosyjskiego brzmi w jej ustach jak osobna, absolutnie niepowtarzalna symfonia. Każda scena z Briżit to perełka pełna wdzięku, chaosu i czystej błyskotliwości. Cały ten wyjazd to girl power w najczystszej postaci. Kobiety różnych pokoleń, każda z własnym bagażem emocji i doświadczeń, razem tworzą drużynę, którą chce się mieć po swojej stronie w każdej życiowej katastrofie (i podczas masażu tajskiego). Kisiel bawi się konwencją, żongluj...