Przejdź do głównej zawartości

Pielgrzymka do zabójcy - "Hyperion" Dan Simmons


Chyżwar. Nie są wyznawcami tej bestii. Nie chcą umierać. Lecz ruszają na pielgrzymkę by umrzeć. Lub spełnić swoje największe marzenie. Lecz przede wszystkim umrzeć. Na Hyperionie.

"Hyperion" to w rzeczywistości zbiór 6 opowiadań zespolonych ze sobą szkieletem pielgrzymki do tajemniczych grobowców czasu, pielgrzymki, która dla większości jej uczestników ma zakończyć się śmiercią. A mordercą ma być sam bóg. Chyżwar. Metalowa bestia najeżona kolcami i przemieszczająca się wśród czasu i przestrzeni.

Same opowiadania są bardzo różnorodne. Autor bawi się w nich różnymi gatunkami literackimi. Spotkamy tam opowiadanie detektywistyczne, opowieść wojenną, relację podróży misjonarza i wiele innych.

Najlepsze jest to, że przez wszystkie przeplata się Hyperion i postać Chyżwara i wraz z kolejnymi historiami czytelnik odkrywa coraz więcej tajemnic, ale też zadaje coraz więcej pytań. Nie mogłem się oderwać od tej książki co nie zdarzyło mi się już bardzo dawno.

Do cyklów Hyperiona i Endymiona przymierzałem się od dawna. Kusiły mnie opinie o arcydziele klasyki sci-fi porównywanym z Diuną (której z resztą też jeszcze nie czytałem).

I nazywanie tego klasyką chyba jest zasłużone, gdyż w opowiadaniu kapłana doszukałem się elementów późniejszej "Katedry" Jacka Dukaja.

Z drugiej strony Chyżwar bardzo kojarzył mi się z maszynami przedstawionymi w filmie "Terminator", który był wcześniejszy niż książka Simmonsa.

Podsumowując. Jestem oczarowany tą książką i mam nadzieję, że niedługo napiszę Wam coś o "Upadku Hyperiona" i cyklu Endymiona.


Informacje o książce:
Autor: Dan Simmons
Tytuł: "Hyperion"
Tytuł oryginału: "Hyperion"
Cykl: Hyperion Cantos
Tom: 1
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: listopad 2007 (1989)
Liczba stron: 614


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: „Byliśmy łgarzami” E. Lockhart - dziwna, irytująca i... niezapomniana

Dziwna to była książka. Naprawdę dziwna. Od pierwszych stron czułam coś nieokreślonego, jakby słowa drażniły mnie pod skórą, a między akapitami pełzał niepokój. Jej styl – miejscami irytująco poetycki, fragmentaryczny, wręcz dziwaczny – sprawiał, że nie raz przewracałam oczami. A jednak… nie mogłam się oderwać. Coś mnie trzymało w potrzasku, nawet kiedy chciałam odłożyć ją „na chwilę”. Byliśmy łgarzami E. Lockhart to opowieść o rodzinie Sinclairów, bogatych, uprzywilejowanych i pozornie idealnych. Każde lato spędzają na prywatnej wyspie Beechwood, niedaleko Massachusetts, gdzie życie przypomina wyidealizowany obrazek: eleganckie posiadłości, kolacje na tarasach z widokiem na ocean i beztroskie dzieci na plaży. Ta perfekcja jest jednak tylko maską, za którą buzują napięcia, konflikty i niewypowiedziane sekrety. Główna bohaterka, Cadence Sinclair-Eastman, spadkobierczyni rodzinnej fortuny, wraca na wyspę po dwuletniej przerwie. Nie pamięta, co wydarzyło się pewnego lata, które zakończył...

Miłość w Wiedźminie

„Pochyliła się nad nim, dotknęła go, poczuł na twarzy muśnięcie jej włosów pachnących bzem i agrestem i wiedział nagle, że nigdy nie zapomni tego zapachu, tego miękkiego dotyku, wiedział, że nigdy już nie będzie mógł ich porównać z innym zapachem i innym dotykiem.

Recenzja: „Trzy dzikie psy i prawda" Markus Zusak - książka, która pachnie mokrym futrem

Spodziewałam się, że to będzie wzruszająca książka. Ale nie sądziłam, że trafi mnie prosto w serce. Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałam przy czytaniu – a przy tej opowieści zdarzyło mi się to dwa razy. To książka, która pachnie błotem po deszczu, mokrym futrem i tą poranną ciszą, gdy w domu słychać tylko oddech śpiącego psa. To list miłosny do zwierząt, które zmieniają człowieka od środka, nawet jeśli robią to w sposób nieporadny i nieprzewidywalny. Zusak nie pisze o idealnych psach – pisze o tych prawdziwych: zbyt dzikich, zbyt głośnych, zbyt nieokrzesanych. O Reubenie, Archerze i Frostym – trzech adopciakach, które weszły do jego życia z bagażem lęku, trudnej przeszłości i nieufności. To opowieść pełna śmiechu, złości i bezradności, ale też chwil, które wyciskają łzy wzruszenia. Bo między zniszczonymi meblami, pogryzionymi butami i codziennym „nie daję już rady" pojawiają się momenty, w których wiesz, że właśnie tak wygląda miłość. Nie ta wygładzona z filmów, ale prawdziwa – n...