Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Ukraina. Przewodnik historyczny" Sławomir Koper



Autor: Sławomir Koper
Tytuł: "Ukraina. Przewodnik historyczny"
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: listopad 2011
Liczba stron: 450


"Kresy... Magiczne słowo w wymiarze narodowym i osobistym - określenie wzbudzające emocje do dnia dzisiejszego. (...) Symbol "małej ojczyzny" dla milionów Polaków i ich potomków wysiedlonych po zakończeniu II wojny światowej." - tymi słowami Sławomir Koper rozpoczyna swój przewodnik, będący dla czytelników niezwykłą podróżą na Kresy.

Pierwszym przystankiem jest Lwów. Po opisie rynku, kamienic i śladów polskości, które tam pozostały rozpoczyna się niesamowita opowieść o Lwowie widzianym oczami młodego Stanisława Lema, o polskich naukowcach, takich jak Stefan Banach, odkrywających wielkie teorie matematyczne w kawiarni Szkocka, czy wreszcie o Franciszku Smolce, który postanowił zostać Polakiem z wyboru i był inicjatorem usypania kopca Unii Lubelskiej. 

Tak autor opisuje swoje przeżycia podczas pierwszego wejścia na taras widokowy na szczycie kopca: "Nigdy nie zapomnę swojej pierwszej wizyty w tym miejscu. Był wczesny, słoneczny poranek, nad Lwowem wisiała lekka mgiełka, dodając pejzażowi tajemnicy. Poniżej mnie, gdzieś w dole, miasto budziło się ze snu, na szczyt dochodził przytłumiony gwar. Siedziałem na ławce jak zaczarowany, chłonąc krajobraz rozciągający się pod moimi stopami. To był Lwów naszych przodków, miasto, za które oddały życie Orlęta Lwowskie, magiczne miejsce, tak bliskie każdemu Polakowi. Tego poranka zakochałem się we Lwowie raz na zawsze i nie sądzę, aby to uczucie kiedyś minęło." 

Następnie poznajemy życie batiarów i dzieje lwowskiej gwary. Bałak był powszechnie używany przez wszystkich mieszkańców miasta, bez względu na ich status i pochodzenie. Sławomir Koper poświęca nieco miejsca na przypomnienie postaci niezwykle popularnych Szczepcia i Tońcia - gwiazd Polskiego Radia, niezapomnianych wykonawców piosenki "Tylko we Lwowie". Podróż po tym mieście kończy się w miejscu, gdzie spoczywa wielu wybitnych Polaków i poległe Lwowskie Orlęta. Cmentarz Łyczakowski, bo o nim mowa, został wspaniale zobrazowany przez autora.

W dalszej części przewodnika znajdziemy opis miejsc, które przez wieki łączyły Polskę i Ukrainę. Bełz, Żółkiew, Olesko czy Podhorce to miejsca, w których ślady polskości zachowały się w bardzo małym stopniu albo i wcale.  Udamy się Śladami bohaterów "Ogniem i mieczem", przeżywając na kartach książki  wyprawę na kozacką Sicz, do siedzib rodu Wiśniowieckich (Łubnie, Zbaraż) i znajdziemy opis wojny polsko-kozackiej, łącznie z powstaniami Chmielnickiego.  Dalej spotykamy Brunona Schulza i poznajemy miejsca, w których spędził większość swojego życia. Ukochany przez artystę Drohobycz nie docenia jednak jego dokonań i niewiele osób w ogóle pamięta, że miasto miało tak słynnego mieszkańca. Z Drohobycza udajemy się  na szlaki Wołynia i jest to podróż po majątkach magnackich i miastach takich jak Krzemieniec, w którym urodził się Juliusz Słowacki.

Apokalipsa na Wołyniu była dla mnie najtrudniejszą częścią tej książki. Masowa eksterminacja polskiej ludności przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) w latach 1943 -1944 jest jedną z najbardziej krwawych i najsmutniejszych kart historii Kresów. Okrucieństwo oprawców odbiera dech, mrozi krew w żyłach i wyciska z oczu łzy nad losem bestialsko zamordowanych niewinnych ludzi.

Gdy docieramy na Podole, charakter tego miejsca najlepiej oddają słowa autora: "Z baszty rozciąga się widok, z którym żaden inny nie może się równać - zielony step, pofałdowane podłoże i piękny, zagadkowy Dniestr. W tym miejscu można cofnąć się w czasie i poczuć jak rycerz armii Rzeczypospolitej. Na baszcie w Chocimiu zrozumiały wydał mi się wreszcie urok ukraińskiego stepu, zaczerpnąłem tchu pełną piersią, patrząc z zachwytem przed siebie. Wyprostowałem się, czułem puls w skroniach, a dłoń bezwiednie zaczęła poszukiwać szabli. Niemal odruchowo wypatrywałem chorągwi husarii czy też oddziału lekkiej jazdy ścigającej czambuł tatarski. To było to!!! Ukraina, na jakiej żyli nasi przodkowie, o którą walczyli i którą kochali. Bezkresny step, zielone wzgórza i zakola tajemniczej rzeki pod stopami." Sama nigdy nie zapomnę widoku chocimskiej twierdzy, tak jak na zawsze zostanie w mojej pamięci zamek w Kamieńcu Podolskim, w którym zginął Wołodyjowski. "Małemu rycerzowi" Sławomir Koper również poświęca nieco miejsca.

Ostatnie rozdziały przewodnika to podróż po Odessie i wspomnienia związane z pobytem Mickiewicza w tym mieście, a także historia Kijowa i jego upadku, a potem odrodzenia na przestrzeni dziejów. Na samym końcu odwiedzamy Krym, na którym przez wiele lat współistniały obok siebie różne kultury i religie i który Mickiewicz  tak wychwalał w słynnych "Sonetach krymskich".

"Ukraina. Przewodnik historyczny" to pozycja bardzo interesująca i warta poznania. Autor pisze w przystępny sposób, płynnie i składnie, mimo przeskakiwania w różne okresy historyczne. Książka jest naszpikowana historią, ciekawostkami, a także różnorodnymi cytatami. Możemy też znaleźć opisy zwyczajów wielu kultur, które istniały na Kresach i poznać charakterystyczne potrawy kuchni ukraińskiej.  Również architekturze poświęcono sporo miejsca. Wszystko to dodaje przewodnikowi uroku i podnosi jego wartość. Sławomir Koper potrafi pisać bardzo obrazowo i nawet opisując przez dłuższy czas historyczne fakty nie zanudza czytelnika. Szkoda tylko, że wszystkie zdjęcia są czarno-białe.

Chciałabym ponownie pojechać na Kresy, tym razem z pełną świadomością historii odwiedzanych miejsc. Myślę, że każdy, kto ma tam swoje korzenie powinien zapoznać się z tą książką i odkryć fascynującą krainę naszych przodków. 

Komentarze

  1. Oh, szkoda, że tej książki nie czytałam przed moją podróżą na Ukrainę. Zwiedzając Lwów, Odessę, Kijów i Krym z taką wiedzą, na pewno wydałyby mi się jeszcze ciekawsze :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Magia wody" Lilith Dorsey - recenzja

Woda. Życiodajny płyn, dzięki któremu istniejemy. Dziś chcę Wam przybliżyć ten fascynujący żywioł dzięki  "Magii wody" Lilith Dorsey, którą otrzymałam z księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl . W pierwszej części książki poznajemy znaczenie wody w wymiarze religijnym, zarówno dla rdzennych mieszkańców Ameryk czy Afryki, jak i dla chrześcijan czy Żydów. Wierzenia dotyczące stworzenia świata nieodłącznie związane są z żywiołem wody. W dalszych rozdziałach prym wiedzie folklor, mityczne stwory i święte miejsca. Autorka przeprowadza nas przez ludowe wierzenia ze wszystkich części świata. Mówi Wam coś Nessie? Okazuje się, że takich stworzeń jest więcej. Dużo więcej. Poznajemy również wodnych bogów i boginie oraz miejsca uznawane za święte. Muszę przyznać, że ze względu na moje zainteresowania, właśnie ta część książki podobała mi się najbardziej. Druga część "Magii wody" skupia się na pracy z żywiołem wody. Lilith Dorsey przybliża rodzaje wody, rośliny, kamienie i zwier

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

W 1999 roku UNESCO ustanowiło Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, przypadający na 21 lutego. Miało to na celu upamiętnienie wydarzeń, które rozegrały się w 1952 roku w Bangladeszu. Wtedy właśnie zginęło pięciu studentów, biorących udział w demonstracji, w której domagano się uznania języka bengalskiego językiem urzędowym. W związku z dzisiejszym świętem ruszyła nowa kampania "Język polski jest Ą-Ę" , której celem jest podkreślenie konieczności stosowania polskich znaków. Na stronie kampanii widnieje wielki baner:   "67% Polaków nie używa znaków diakrytycznych przy pisaniu SMS-ów"  I tu muszę przyznać, że zaliczam się do tych 67%. A właściwie zaliczałam się do niedawna. Powód? Mój telefon nie posiadał polskich znaków. Od kiedy używam Galaxy Note II, piszę odręcznie rysikiem i problem zniknął. Ale jest jeszcze jeden argument, przemawiający za niestosowaniem znaków diakrytycznych w sms-ach: wiele telefonów wciąż z jednego smsa z polskimi znakami robi

Miłość w Wiedźminie

„Pochyliła się nad nim, dotknęła go, poczuł na twarzy muśnięcie jej włosów pachnących bzem i agrestem i wiedział nagle, że nigdy nie zapomni tego zapachu, tego miękkiego dotyku, wiedział, że nigdy już nie będzie mógł ich porównać z innym zapachem i innym dotykiem.