Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Torebki i trucizna" Dorothy Howell



Autor: Dorothy Howell
Tytuł: "Torebki i trucizna"
Tytuł oryginału: "Purses and Poison"
Cykl: Haley Randolph odkrywa tajemnice
Tom: 2
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: marzec 2012
Liczba stron: 368

"Torebki i trucizna" stały na mojej półce od marca. I właśnie wczoraj, tak jak Haley stwierdza, że jest idealny dzień na daną torebkę, tak ja poczułam, że oto nadszedł moment na przeczytanie kolejnej części "Torebek...". I od razu wpadłam po uszy w zagmatwany świat torebkoholiczki.

Haley rozpoczęła studia na college'u (jak sama mówi: uczęszcza na dwa "bardzo trudne kursy") i wciąż pracuje w Holt's. Ty Cameron jest jej chłopakiem, a na jej koncie widnieje okrągła sumka od Pike&Warner. A jednak Haley nie jest szczęśliwa. Ty zupełnie nie ma dla niej czasu, studia okazują się straszliwie nudne, a przecudowna wieczorowa torebka Judith Leiber jest poza jej zasięgiem.

Jakby tego było mało w przypływie dobroci Haley zastępuje na przyjęciu w Holt's jedną z kelnerek z firmy cateringowej (przebiera się, aby nikt jej nie rozpoznał) i właśnie wtedy pojawiają się kolejne zwłoki. Ofiarą okazuje się była dziewczyna Ty'a. Spanikowana Haley naprędce wymyśla historyjkę o zagubionych w magazynie kociętach i ściąga tym na siebie jeszcze większe problemy. Ty wyjeżdża do Europy, Haley jest podejrzana o kolejne morderstwo i zasypywana karmą dla wyimaginowanych kotków. W dodatku wymarzona torebka wciąż znajduje się w gablocie jednego z ekskluzywnych sklepów zamiast w szafie Haley.

W akcie desperacji torebkoholiczka znów bierze sprawy w swoje ręce i stara się rozwikłać zagadkę zabójstwa, pakując się w kolejne kłopoty. W końcu prosi o pomoc detektywa Jacka Bishopa, pomagając mu w zamian w dość trudnym i wymagającym sprytu przedsięwzięciu. Nagroda, jaką za to otrzymuje, przechodzi jej najśmielsze oczekiwania. Bo oto cudowna wieczorowa torebka ląduje wreszcie w jej ramionach, a poziom szczęścia Haley sięga zenitu. Niestety sprawy coraz bardziej się komplikują, a zwłoki piętrzą. Do tego dochodzi zaginiony sąsiad jej przyjaciółki, podejrzane machlojki w firmie mamusi Haley i jeden z uczniów jej ojca, Doug, który jest bardzo zainteresowany panną Randolph. Dla dziewczyny to zbyt wiele wrażeń i swoje smutki i wątpliwości jak zwykle leczy czekoladą (tym razem królują snickersy) i piwem Corona.

Koniec końców Haley udaje się doprowadzić do rozwiązania większości problemów: morderca zostaje ujęty, a ona oczyszczona z zarzutów; pozbywa się wreszcie ciężarówki wypełnionej karmą dla kotów; a Ty w końcu wyznaje, że za nią szaleje i daje temu dowód. I to nie jeden. Nareszcie wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie te tajemnicze kartki, które Haley znajduje pod drzwiami swojego mieszkania...

"Torebki i trucizna" zdecydowanie trzyma poziom znany z pierwszej części. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest tutaj więcej humoru, a liczne przemyślenia Haley po prostu rozbrajają. Akcja toczy się wartko i pełna jest zaskakujących zwrotów. Nowi bohaterowie wprowadzani są umiejętnie i nie pojawiają się nagle nie wiadomo skąd. Jest nieco mniej torebkoholizmu, ale za to grająca pierwsze skrzypce torebka Judith Leiber jest opisana ze wszystkimi detalami.

Jedynym minusem książki są zdarzające się literówki i niegramatyczne zdania, ale na szczęście jest ich niewiele. Podsumowując: Haley Randolph zdecydowanie jest moją ulubioną torebkoholiczką i dla "Torebek i trucizny" warto było zarwać noc. Widać, że życie Haley nabiera rozpędu, dlatego już nie mogę się doczekać trzeciej części. "Torebki i strzelanina", jak szczęśliwie dziś odkryłam, wychodzi za dwa dni. I na pewno nie pozwolę jej długo czekać na półce :)

Całą serię "Torebek..." polecam głównie kobietom, które lubią dobrą rozrywkę z mnóstwem humoru i dreszczykiem emocji.


Informacje o książce na stronie wydawnictwa Bellona: "Torebki i trucizna"


Seria o Haley Randolph na Po prostu książki:
2. "Torebki i trucizna"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Magia wody" Lilith Dorsey - recenzja

Woda. Życiodajny płyn, dzięki któremu istniejemy. Dziś chcę Wam przybliżyć ten fascynujący żywioł dzięki  "Magii wody" Lilith Dorsey, którą otrzymałam z księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl . W pierwszej części książki poznajemy znaczenie wody w wymiarze religijnym, zarówno dla rdzennych mieszkańców Ameryk czy Afryki, jak i dla chrześcijan czy Żydów. Wierzenia dotyczące stworzenia świata nieodłącznie związane są z żywiołem wody. W dalszych rozdziałach prym wiedzie folklor, mityczne stwory i święte miejsca. Autorka przeprowadza nas przez ludowe wierzenia ze wszystkich części świata. Mówi Wam coś Nessie? Okazuje się, że takich stworzeń jest więcej. Dużo więcej. Poznajemy również wodnych bogów i boginie oraz miejsca uznawane za święte. Muszę przyznać, że ze względu na moje zainteresowania, właśnie ta część książki podobała mi się najbardziej. Druga część "Magii wody" skupia się na pracy z żywiołem wody. Lilith Dorsey przybliża rodzaje wody, rośliny, kamienie i zwier

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

W 1999 roku UNESCO ustanowiło Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, przypadający na 21 lutego. Miało to na celu upamiętnienie wydarzeń, które rozegrały się w 1952 roku w Bangladeszu. Wtedy właśnie zginęło pięciu studentów, biorących udział w demonstracji, w której domagano się uznania języka bengalskiego językiem urzędowym. W związku z dzisiejszym świętem ruszyła nowa kampania "Język polski jest Ą-Ę" , której celem jest podkreślenie konieczności stosowania polskich znaków. Na stronie kampanii widnieje wielki baner:   "67% Polaków nie używa znaków diakrytycznych przy pisaniu SMS-ów"  I tu muszę przyznać, że zaliczam się do tych 67%. A właściwie zaliczałam się do niedawna. Powód? Mój telefon nie posiadał polskich znaków. Od kiedy używam Galaxy Note II, piszę odręcznie rysikiem i problem zniknął. Ale jest jeszcze jeden argument, przemawiający za niestosowaniem znaków diakrytycznych w sms-ach: wiele telefonów wciąż z jednego smsa z polskimi znakami robi

Miłość w Wiedźminie

„Pochyliła się nad nim, dotknęła go, poczuł na twarzy muśnięcie jej włosów pachnących bzem i agrestem i wiedział nagle, że nigdy nie zapomni tego zapachu, tego miękkiego dotyku, wiedział, że nigdy już nie będzie mógł ich porównać z innym zapachem i innym dotykiem.