Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Po drugie dla kasy" Janet Evanovich



Autor: Janet Evanovich
Tytuł: "Po drugie dla kasy"
Tytuł oryginału: "Two for the Dough"
Cykl: Stephanie Plum
Tom: 2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: kwiecień 2012
Liczba stron: 416


"Po drugie dla kasy" - druga część przygód łowczyni nagród Stephanie Plum zawojowała moje serce tak samo jak "Po pierwsze dla pieniędzy"

Stephanie wciąż pracuje jako łowca nagród dla swojego kuzyna Vinniego. Do swojego super sprzętu przechowywanego w torebce dokupiła ostatnio nowiutki paralizator i tylko czeka na okazję, aby go przetestować. Gdy Vinnie przydziela jej sprawę Kenny'ego Mancusa, wydaje się, że to będzie bułka z masłem. Jednak sprawa nieoczekiwanie się komplikuje i Kenny jest ścigany nie tylko za naruszenie warunków zwolnienia za kaucją, ale również za zabójstwo swojego kumpla. 

W dodatku babcia Mazurowa znajduje sobie nowe hobby - odwiedzanie wszystkich domów pogrzebowych w mieście. W końcu kupuje sobie Martensy i postanawia zostać partnerką Stephanie, a wkrótce zaczyna prowadzić własne śledztwo w sprawie Mancusa. W czasie odwiedzin babci w domu pogrzebowym Stivy, Spiro Stiva prosi Stephanie, aby odnalazła coś, co mu zaginęło. Tym "czymś" okazują się dwadzieścia cztery trumny. Pomiędzy tym wszystkim jest jeszcze Morelli - on również szuka Kenny'ego i próbuje wyciągnąć ze Stephanie wszelkie informacje. Jednocześnie niezbyt chętnie dzieli się z nią własnymi odkryciami, co prowadzi do wielu starć między tą dwójką. 

Podobnie jak pierwsza część przygód Stephanie Plum, "Po drugie dla kasy" jest świetną pozycją. Komiczne sytuacje (uwielbiana przeze mnie nieustraszona babcia Mazurowa) są poprzeplatane brutalnymi, kryminalnymi wątkami. Stephanie w swoich oczach jest najgorszym łowcą nagród na świecie, ale jednocześnie ma w sobie wiele samozaparcia i nie poddaje się, nawet gdy staje się głównym obiektem chorej obsesji Mancusa. Jej relacja z Morellim również nabiera rumieńców i między nimi iskrzy coraz bardziej. Autorka w świetny sposób potrafi sprawić, że czytamy z wypiekami na twarzy i wydaje nam się, że za chwilę w końcu coś się między nimi wydarzy i nagle sytuacja zawraca o 180 stopni. 

Na uwagę zasługuje także doskonałe ukazanie relacji panujących w małych społecznościach - na przykład zdanie wygłaszane przez matkę Stephanie: "Co powiedzą sąsiedzi?". Akcja powieści toczy się wartko, czyta się szybko i mimo co chwilę pojawiających się odciętych części ciał - lekko. Bohaterowie zyskują na wyrazistości. Babcia Mazurowa i Lula to postacie, do których od razu pała się sympatią i niejednokrotnie wybucha śmiechem, czytając ich perypetie. 

Dla mnie to doskonała lektura, która umiliła mi niedawną podróż. Bardzo, bardzo polecam. Jednocześnie żałuję, że premiera trzeciej części została przesunięta na lipiec. Ale z pewnością warto na nią czekać. 


Info o książce na stronie Fabryki Słów: "Po drugie dla kasy"


Seria Stephanie Plum na Po prostu książki:
2. "Po drugie dla kasy"

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Magia wody" Lilith Dorsey - recenzja

Woda. Życiodajny płyn, dzięki któremu istniejemy. Dziś chcę Wam przybliżyć ten fascynujący żywioł dzięki  "Magii wody" Lilith Dorsey, którą otrzymałam z księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl . W pierwszej części książki poznajemy znaczenie wody w wymiarze religijnym, zarówno dla rdzennych mieszkańców Ameryk czy Afryki, jak i dla chrześcijan czy Żydów. Wierzenia dotyczące stworzenia świata nieodłącznie związane są z żywiołem wody. W dalszych rozdziałach prym wiedzie folklor, mityczne stwory i święte miejsca. Autorka przeprowadza nas przez ludowe wierzenia ze wszystkich części świata. Mówi Wam coś Nessie? Okazuje się, że takich stworzeń jest więcej. Dużo więcej. Poznajemy również wodnych bogów i boginie oraz miejsca uznawane za święte. Muszę przyznać, że ze względu na moje zainteresowania, właśnie ta część książki podobała mi się najbardziej. Druga część "Magii wody" skupia się na pracy z żywiołem wody. Lilith Dorsey przybliża rodzaje wody, rośliny, kamienie i zwier

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

W 1999 roku UNESCO ustanowiło Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, przypadający na 21 lutego. Miało to na celu upamiętnienie wydarzeń, które rozegrały się w 1952 roku w Bangladeszu. Wtedy właśnie zginęło pięciu studentów, biorących udział w demonstracji, w której domagano się uznania języka bengalskiego językiem urzędowym. W związku z dzisiejszym świętem ruszyła nowa kampania "Język polski jest Ą-Ę" , której celem jest podkreślenie konieczności stosowania polskich znaków. Na stronie kampanii widnieje wielki baner:   "67% Polaków nie używa znaków diakrytycznych przy pisaniu SMS-ów"  I tu muszę przyznać, że zaliczam się do tych 67%. A właściwie zaliczałam się do niedawna. Powód? Mój telefon nie posiadał polskich znaków. Od kiedy używam Galaxy Note II, piszę odręcznie rysikiem i problem zniknął. Ale jest jeszcze jeden argument, przemawiający za niestosowaniem znaków diakrytycznych w sms-ach: wiele telefonów wciąż z jednego smsa z polskimi znakami robi

Miłość w Wiedźminie

„Pochyliła się nad nim, dotknęła go, poczuł na twarzy muśnięcie jej włosów pachnących bzem i agrestem i wiedział nagle, że nigdy nie zapomni tego zapachu, tego miękkiego dotyku, wiedział, że nigdy już nie będzie mógł ich porównać z innym zapachem i innym dotykiem.