Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy" Janet Evanovich


Autor: Janet Evanovich
Tytuł: "Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy"
Tytuł oryginału: "One for the Money"
Cykl: Stephanie Plum
Tom: 1
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: marzec 2012
Liczba stron: 352

Na "Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy" miałam ochotę od kiedy pojawiła się w sprzedaży. W końcu przestałam jej się przyglądać i wróciłam do domu ze świeżutkim nabytkiem.

Stephanie Plum to trzydziestolatka, której los nie ułatwia zbytnio życia. Jej małżeństwo zakończyło się szybkim rozwodem, a pół roku temu straciła pracę i nie jest w stanie znaleźć nowej. Ponieważ wyprzedała już niemal wszystkie wartościowe rzeczy, które miała w domu, w desperacji postanawia przyjąć pracę u swojego kuzyna Vinniego. Niestety okazuje się, że Vinnie już zatrudnił kogoś do pracy przy archiwizacji. Ma co prawda jeszcze jedną wolną posadę, ale nie wyobraża sobie Stephanie jako łowcy nagród. W końcu jednak ulega małemu szantażowi i zgadza się ją zatrudnić.

W ciągu tygodnia kobieta ma złapać i doprowadzić do aresztu Joego Morelli, policjanta oskarżonego o morderstwo. Pech chce, że kilkanaście lat temu, z tym samym Morellim, Stephanie wylądowała na podłodze w cukierni. Za ladą z eklerkami. W dodatku okazuje się, że jej słabość do tego przystojniaka wcale nie minęła... Jednak Morelli to nie jedyny problem Stephanie. Przez przypadek kobieta staje się obsesją boksera Ramireza, który znany jest ze swojej słabości do kobiet i sadystycznych upodobań. Uroda Stephanie bez wątpienia przyciąga mężczyzn, ale sama Stephanie działa jak magnez głównie na kłopoty. 

"One for the Money" przez wiele tygodni okupowało listy bestsellerów w USA. I właściwie się temu nie dziwię, bo książka jest dobra. W dodatku czyta się ją błyskawicznie. Mimo wielu akcentów humorystycznych (na przykład rewelacyjna babcia Mazurowa), jest to bez wątpienia kryminał i zarówno zbrodni, jak i ofiar jest niemało. Podoba mi się, że historia nie jest banalna, że potrafi zaskoczyć. Sama Stephanie też nie jest ideałem, ale nie jest też ofermą. Nie robi z siebie ofiary losu, tylko próbuje wziąć się w garść i stawić czoła przeciwnościom.

Pozostali bohaterowie nie są równo podzieleni na dobrych i złych. Tak naprawdę do samego końca autorka praktycznie nie ujawnia, która z postaci okaże się superbohaterem, a która czarnym charakterem. Dzięki temu finał jest naprawdę niezły. W książce jest sporo opisów, jednak doskonale wtapiają się one w fabułę i świetnie dopełniają całości. Nawet, gdy dotyczą jedzenia, jakie Stephanie ma w lodówce.

Z przyjemnością przeczytam kolejne części cyklu, zwłaszcza, że "Po drugie dla kasy" ma się ukazać już za dwa tygodnie. 


Fragmenty książki można przeczytać na stronie Fabryki Słów: "Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy".


Seria Stephanie Plum na Po prostu książki:
1. "Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy"
2. "Po drugie dla kasy"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

W 1999 roku UNESCO ustanowiło Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, przypadający na 21 lutego. Miało to na celu upamiętnienie wydarzeń, które rozegrały się w 1952 roku w Bangladeszu. Wtedy właśnie zginęło pięciu studentów, biorących udział w demonstracji, w której domagano się uznania języka bengalskiego językiem urzędowym. W związku z dzisiejszym świętem ruszyła nowa kampania "Język polski jest Ą-Ę" , której celem jest podkreślenie konieczności stosowania polskich znaków. Na stronie kampanii widnieje wielki baner:   "67% Polaków nie używa znaków diakrytycznych przy pisaniu SMS-ów"  I tu muszę przyznać, że zaliczam się do tych 67%. A właściwie zaliczałam się do niedawna. Powód? Mój telefon nie posiadał polskich znaków. Od kiedy używam Galaxy Note II, piszę odręcznie rysikiem i problem zniknął. Ale jest jeszcze jeden argument, przemawiający za niestosowaniem znaków diakrytycznych w sms-ach: wiele telefonów wciąż z jednego smsa z polskimi znakami robi

"Księga Azraela" Amber V. Nicole

Wrzuciłam "Księgę Azraela" na półkę w Legimi i kilka razy ją omijałam, bo nie chciałam zaczynać roku od książki mającej niemal 750 stron. Ale gdy pewnego dnia zaczęłam jej słuchać, nie mogłam się oderwać. Przełączałam się z audiobooka na ebook, nie mogąc się doczekać CO BĘDZIE DALEJ? A działo się, oj działo... Tysiąc lat temu Dianna, tuląc w ramionach umierającą siostrę, błagała o jej ocalenie każdego, kto chciał wysłuchać. Nie spodziewała się jednak, że odda swoje życie prawdziwemu potworowi. Od wieków wykonuje rozkazy Kadena, by jej siostra mogła wieść w miarę spokojne i szczęśliwe życie. Aż pewnego dnia pojawia się on, król bogów, od wieków uważany jedynie za legendę. Samkiel, który obecnie przyjął imię Liam, nie spocznie, póki nie pokona swych wrogów. A tak się składa, że Dianna jest jednym z nich. Jednak niespodziewane wydarzenie sprawia, że ta dwójka musi zacząć razem pracować, aby ocalić świat i wszystkie wymiary. Najwięksi wrogowie, nienawidzący się z całego serca. Có

"Magia wody" Lilith Dorsey - recenzja

Woda. Życiodajny płyn, dzięki któremu istniejemy. Dziś chcę Wam przybliżyć ten fascynujący żywioł dzięki  "Magii wody" Lilith Dorsey, którą otrzymałam z księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl . W pierwszej części książki poznajemy znaczenie wody w wymiarze religijnym, zarówno dla rdzennych mieszkańców Ameryk czy Afryki, jak i dla chrześcijan czy Żydów. Wierzenia dotyczące stworzenia świata nieodłącznie związane są z żywiołem wody. W dalszych rozdziałach prym wiedzie folklor, mityczne stwory i święte miejsca. Autorka przeprowadza nas przez ludowe wierzenia ze wszystkich części świata. Mówi Wam coś Nessie? Okazuje się, że takich stworzeń jest więcej. Dużo więcej. Poznajemy również wodnych bogów i boginie oraz miejsca uznawane za święte. Muszę przyznać, że ze względu na moje zainteresowania, właśnie ta część książki podobała mi się najbardziej. Druga część "Magii wody" skupia się na pracy z żywiołem wody. Lilith Dorsey przybliża rodzaje wody, rośliny, kamienie i zwier