Joshowi życie dało w kość. Na tyle mocno, że od kilku miesięcy prowadzi życie samotnika. Pewnego dnia nieoczekiwanie zostaje opiekunem suczki Lucy. Gdy po pewnym czasie odkrywa, że jego podopieczna spodziewa się potomstwa, jego świat staje na głowie. Mężczyzna, który nigdy nie miał psa i nie ma pojęcia jak się opiekować zwierzętami, nieoczekiwanie zostaje "ojcem" Lucy i pięciu puchatych szczeniąt. Nie mogąc poradzić sobie z tą gromadką, Josh szuka pomocy w lokalnym schronisku. Tam poznaje Kerri. Pod jej wpływem Josh się zmienia i nieoczekiwanie dla samego siebie wkrótce podejmuje decyzje, które na zawsze zmienią jego życie.
Nie czytałam wcześniejszej książki autora, czyli "Był sobie pies", ale widziałam film nakręcony na jej podstawie i spodziewałam się podobnej historii, widzianej oczami psa. Tym bardziej, że zarys powieści nie prezentował się bardzo optymistycznie - w końcu porzucanie zwierzaków i schronisko nie budzą pozytywnych skojarzeń. Okazało się jednak, że Cameron postawił tym razem na człowieka. I to właśnie życie Josha jest główną osią powieści, idealnie dopełnioną obecnością niesfornych piesków. Trzecioosobowa narracja sprawia, że cały czas jesteśmy w roli obserwatora. Akcja płynie spokojnie, bez spektakularnych zwrotów, co w tym przypadku zdecydowanie jest zaletą.
Psiego najlepszego jest dokładnie taka, jak jej okładka. Otula niczym ciepły koc i rozgrzewa serce. Perypetie Josha i zmiany, jakie zachodzą w nim pod wpływem obecności w jego życiu Kerri i piesków, poruszają najczulsze struny.
To idealna książka w oczekiwaniu na Święta (w końcu cała opowieść kończy się w Wigilię). Taka do czytania pod kocem, z kubkiem gorącej herbaty w ręku. Jednocześnie jest doskonałym prezentem dla młodszych członków rodziny - uświadamia, że zwierzę nie jest zabawką, a z opieką nad nim wiąże się wielka odpowiedzialność. Ale gdy już podejmie się ten trud, dostaje się przyjaciela na całe (psie) życie.
Nie czytałam wcześniejszej książki autora, czyli "Był sobie pies", ale widziałam film nakręcony na jej podstawie i spodziewałam się podobnej historii, widzianej oczami psa. Tym bardziej, że zarys powieści nie prezentował się bardzo optymistycznie - w końcu porzucanie zwierzaków i schronisko nie budzą pozytywnych skojarzeń. Okazało się jednak, że Cameron postawił tym razem na człowieka. I to właśnie życie Josha jest główną osią powieści, idealnie dopełnioną obecnością niesfornych piesków. Trzecioosobowa narracja sprawia, że cały czas jesteśmy w roli obserwatora. Akcja płynie spokojnie, bez spektakularnych zwrotów, co w tym przypadku zdecydowanie jest zaletą.
Psiego najlepszego jest dokładnie taka, jak jej okładka. Otula niczym ciepły koc i rozgrzewa serce. Perypetie Josha i zmiany, jakie zachodzą w nim pod wpływem obecności w jego życiu Kerri i piesków, poruszają najczulsze struny.
To idealna książka w oczekiwaniu na Święta (w końcu cała opowieść kończy się w Wigilię). Taka do czytania pod kocem, z kubkiem gorącej herbaty w ręku. Jednocześnie jest doskonałym prezentem dla młodszych członków rodziny - uświadamia, że zwierzę nie jest zabawką, a z opieką nad nim wiąże się wielka odpowiedzialność. Ale gdy już podejmie się ten trud, dostaje się przyjaciela na całe (psie) życie.
W. Bruce Cameron
Psiego najlepszego/ The Dogs of Christmas
Wydawnictwo Kobiece, 2017
Jakoś nie bardzo kusi mnie ta powieść :( a szkoda.
OdpowiedzUsuńGdybyśmy wszyscy mieli taki sam gust, świat byłby nudny ;)
Usuń