Przejdź do głównej zawartości

"Miłość bez scenariusza" Tina Reber

Kiedy się zakochujesz, to trzymasz się z ukochaną osobą za ręce, chodzisz na spacery, do kina, restauracji, przytulasz się i całujesz kiedy chcesz. Proste. Ale czy w blasku fleszy miłość wygląda tak samo?

Taryn ma dwadzieścia kilka lat i mieszka w niewielkim miasteczku na Wschodnim Wybrzeżu. Prowadzi pub, który przejęła po swoim ojcu. Jej życie jest poukładane i do bólu przewidywalne. Niedawno złamane serce sprawiło, że Taryn nawet nie myśli o nowym związku. Otoczona przyjaciółmi uważa, że świetnie sobie radzi. Aż do dnia, w którym przypadkowo poznaje Ryana, gwiazdę kina. Osaczony przez fanki mężczyzna ukrywa się w jej pubie, a fakt, że na Taryn nie robi wrażenia jego sława, niezwykle go porusza. Pomiędzy tą dwójką zaczyna kiełkować coś więcej. Ale czy w świecie brukowców, papparazzich i błyskających wokół fleszy taki związek ma szansę przetrwać?

Tina Reber przedstawia nam świat, w którym naprawdę ciężko funkcjonować. To, co dla większości ludzi jest normalne, czyli wychodzenie z domu kiedy ma się ochotę, dla sławnej osoby jest udręką. Nie wyobrażam sobie życia pod taką presją. Moim zdaniem żadna popularność nie jest warta takiej ceny i żadne pieniądze tego nie zrekompensują. I tak samo uważa główny bohater, Ryan. Nagła sława spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Szalone fanki śledzą każdy jego krok, podobnie jak papparazzi. Dla nich nie ma żadnych granic, gdyby mogli zajrzeli by mu nawet do kibelka. Niespodziewane spotkanie Taryn zmienia całe życie Ryana. To kobieta, która jest przedsiębiorcza, opanowana i ma gdzieś jego sławę. Zamiast sławnego aktora widzi w nim normalnego, wrażliwego faceta. I zanim zdaje sobie z tego sprawę, jej złamane serce uznaje, że nadszedł czas na nową miłość. Ich perypetie śledzi cały świat, media żyją plotkami i wciąż publikują nowe. Czasami samym zainteresowanym ciężko się połapać, co jest prawdą, a co kłamstwem. Miłość na świeczniku od obojga wymaga olbrzymiej cierpliwości i zaufania. Czy będą potrafili tak żyć?

Nie wiem jakim cudem sięgnęłam po typowy romans, bo nieczęsto zdarzają mi się takie lektury. Tym bardziej, że ta liczy prawie 680 stron. Chyba zadziałała na mnie wakacyjna aura. Jak na tak pokaźną książkę, czytanie poszło mi zadziwiająco szybko, bo skończyłam ją w jeden dzień. Uważam, że spokojnie można by było ją uszczuplić o jakieś 200 stron, bo momentami było aż za słodko. Ale romans, jak to romans, rządzi się swoimi prawami. Historia jest dość banalna, ale zadziwiająco dobrze się ją czyta. Śmiało możecie pakować "Miłość bez scenariusza" do wakacyjnego bagażu. Niebawem ma się ukazać drugi tom i wiecie co? Przeczytam. Och, lato, lato... co ty ze mną wyprawiasz? ;)


Informacje o książce:
Autor: Tina Reber
Tytuł: "Miłość bez scenariusza"
Tytuł oryginału: "Love Unscripted"
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: czerwiec 2014
Liczba stron: 672

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie musisz kończyć każdej książki? Odzyskaj swoją czytelniczą wolność!

Są książki, które pochłaniamy z drżącymi rękami, jakby świat miał się skończyć, zanim przewrócimy ostatnią stronę. Ale są też takie, które czytamy z wysiłkiem – zdanie po zdaniu. Wmawiamy sobie, że "może się rozkręci", że "skoro już tyle przeczytałam, to szkoda przerywać", albo że "przecież ktoś to kiedyś uznał za arcydzieło". Ile razy tkwiliśmy w opowieściach, które nie dawały nam nic poza frustracją? Ile razy próbowaliśmy "wcisnąć się" w słowa jak w zbyt ciasny garnitur – niewygodny, nie nasz, ale przecież "elegancki", "polecany", "uznany"? Czas powiedzieć to głośno: nie musisz kończyć każdej książki . Nie jesteś zobowiązana wobec autora. Ani wobec recenzji, które miały pięć gwiazdek. Ani wobec siebie z przeszłości, która z entuzjazmem wyjęła tę książkę z półki i postanowiła dać jej szansę. Książki są jak rozmowy Wyobraź sobie. Nie z każdą osobą prowadzisz rozmowę do samego końca. Czasem już po kilku zdaniach czuje...

Czy Instagram nie zabił rzetelnych opinii? Moja perspektywa

Zadaję sobie to pytanie coraz częściej. Odkąd z końcem marca wróciłam do pisania o książkach – tak naprawdę, spokojnie, z myślą, bez presji lajków – czuję coraz wyraźniej, że dla mnie wciąż najcenniejszym miejscem rozmowy o literaturze jest blog. Miejsce, gdzie słowo może wybrzmieć do końca. Gdzie można napisać więcej niż trzy zdania. Gdzie treść nie musi tańczyć przed okiem algorytmu, by zostać zauważona. Bo Instagram, choć pełen pięknych kadrów, zachwycających półek i okładek, które aż proszą się o zdjęcie, coraz częściej przypomina mi teatr iluzji. Świat, w którym książki muszą być "ładne", by zasłużyć na uwagę. Świat, w którym estetyka wygrywa z wartością. 📸 Gdzie kończy się pasja, a zaczyna strategia? Czasem zastanawiam się, czy niektóre książki zyskują popularność tylko dlatego, że dobrze prezentują się na zdjęciach. Bo mają złocenia, bo ich kolory są spójne z feedem, bo da się je ładnie sfotografować z kawą i świeczką. I czy w tym całym wizualnym hałasie nie giną cich...

Recenzja: „Phantasma” Kaylie Smith - gotycka uczta zmysłów, która uzależnia!

To nie tylko jedna z najlepszych książek fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. To gotycka uczta zmysłów i emocji – mroczna, gęsta od napięcia, brutalna, zmysłowa i absolutnie uzależniająca. Wchodząc do świata Phantasmy , czułam się, jakbym przekraczała próg nawiedzonego dworu – razem z Ophelią, która z pozoru wydaje się krucha, przytłoczona OCD i ciężarem przeszłości… a potem, z każdą kolejną próbą, staje się coraz bardziej nieugiętą, świadomą siebie kobietą. Nieidealną – i właśnie dlatego tak prawdziwą. Jej wewnętrzna walka, głos cienia, potrzeba kontroli – to wszystko nie znika, ale zmienia się razem z nią. Dojrzałość w wersji dark fantasy? W punkt! Siostrzane więzi i rodzinne cienie Na osobną uwagę zasługuje relacja z jej młodszą siostrą Genevieve – impulsywną, nieprzewidywalną, ale też poruszająco naiwną. To właśnie siostrzana więź, złożona z winy, strachu i głębokiej miłości, staje się dla Ophelii głównym motorem działania. A cień po zmarłej matce – nie tylko ten dosłowny...