Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca" Jessica Brody



Autor: Jessica Brody
Tytuł: "52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca"
Tytuł oryginału: "52 reasons to hate my father"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: lipiec 2013
Liczba stron: 420



Historia Kopciuszka opowiedziana od tyłu - przyznaję, że zaintrygowało mnie właśnie to zdanie. Do tego doszła szalona, aż krzycząca kolorami okładka i ciekawy tytuł. I w taki sposób, w trakcie wypoczynku u naszych zachodnich sąsiadów, wylądowałam z Lexi Larrabee i przeczytałam tę powieść w zabójczym tempie.

Lexi jest córką milionera, właściciela Larrabee Media i właściwie od urodzenia żyje "na świeczniku". Rozpieszczona siedemnastolatka wiedzie życie celebrytki, brylując na imprezach, wdając się w romanse i rozbijając piekielnie drogie samochody, prowadząc pod wpływem alkoholu. Z niecierpliwością oczekuje dnia swoich osiemnastych urodzin, bo właśnie wtedy ma otrzymać czek wart 25 milionów dolarów i raz na zawsze uwolnić się spod władzy ojca. 

Jednak okazuje się, że kochany tatuś przygotował dla Lexi niespodziankę i postanowił, że dziewczyna nie otrzyma czeku, dopóki nie przepracuje 52 tygodni. Każdy tydzień w innym zawodzie, ale wszystkie z kategorii minimalnej stawki wynagrodzenia. Przerażona nastolatka za nic nie chce się na to zgodzić, jednak widmo utraty milionów przeraża ją jeszcze bardziej. 

Do pilnowania Lexington jej ojciec przydziela młodego pracownika Larrabee Media, Luke'a Carvera. Znajomość tej dwójki rozpoczyna się dość burzliwie, a wzajemna niechęć jest odczuwalna na każdym kroku. Czy Lexi poradzi sobie z takimi zawodami, jak sprzątaczka, pracownik stajni, pracownik baru szybkiej obsługi, czy będzie w stanie wydoić krowy lub wypatroszyć ryby? I czego tak naprawdę nauczą ją prace z listy, którą oficjalnie nazwała: "52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca"?

Jessica Brody ma świetny styl i doskonale wczuła się w rolę młodej celebrytki. Emocje i reakcje Lexi są wiarygodne, a jej perypetie niezwykle zabawne. Do łez rozbawiło mnie na przykład poszukiwanie w Google instrukcji obsługi odkurzacza :) Ale oprócz humoru, który charakteryzuje tę powieść, w oczy rzuca się coś jeszcze. Pod powłoczką rozpieszczonej córki milionera kryje się bowiem wrażliwa dziewczyna, która przez całe życie tęskni za wiecznie nieobecnym ojcem. I która ma dość życia na pokaz i udawania, jaką szczęśliwą rodziną są Larrabee. I paradoksalnie, pomimo początkowej rozpaczy, w kolejnych pracach Lexi odkrywa nowe aspekty życia, o których dotąd nie miała pojęcia. Również znajomość z Lukiem zmienia charakter i powoli stają się sobie coraz bliżsi. Okrycie rodzinnych tajemnic, głęboko skrywanych przed światem mediów, zmienia spojrzenie Lexi na ojca. Czy dziewczynie uda się naprawić tą najważniejszą dla niej relację i sprawić, że Richard Larrabee w końcu zauważy obecność córki w swoim życiu? 

Mimo, że to lektura z gatunku tych lekkich i przyjemnych, zawiera kilka życiowych prawd, dzięki którym nabiera wartości. Historia księżniczki, która stała się Kopciuszkiem jest dobrym materiałem na film (nie zdziwię się, jeśli taki powstanie) i warto się z nią zapoznać. Pełna humoru, ale też emocji i przemyśleń, jest świetną książką na wakacje. Nie tylko dla nastolatek.


Komentarze

  1. a ja tam swojego tatusia kocham xD
    a do książki niestety się nie przekonam
    http://qltura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i bardzo mi się podobała :) W przyszłości chętnie odświeżę sobie raz jeszcze tę historię :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę i byłam naprawdę zachwycona. Zabawna, lekka, niosąca kilka życiowych prawd ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo mnie zachęciłaś! z pewnością przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dosc sceptycznie bylam nastawiona do tej pozycji, ale po twojej recenzji chce ją przeczytac :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie musisz kończyć każdej książki? Odzyskaj swoją czytelniczą wolność!

Są książki, które pochłaniamy z drżącymi rękami, jakby świat miał się skończyć, zanim przewrócimy ostatnią stronę. Ale są też takie, które czytamy z wysiłkiem – zdanie po zdaniu. Wmawiamy sobie, że "może się rozkręci", że "skoro już tyle przeczytałam, to szkoda przerywać", albo że "przecież ktoś to kiedyś uznał za arcydzieło". Ile razy tkwiliśmy w opowieściach, które nie dawały nam nic poza frustracją? Ile razy próbowaliśmy "wcisnąć się" w słowa jak w zbyt ciasny garnitur – niewygodny, nie nasz, ale przecież "elegancki", "polecany", "uznany"? Czas powiedzieć to głośno: nie musisz kończyć każdej książki . Nie jesteś zobowiązana wobec autora. Ani wobec recenzji, które miały pięć gwiazdek. Ani wobec siebie z przeszłości, która z entuzjazmem wyjęła tę książkę z półki i postanowiła dać jej szansę. Książki są jak rozmowy Wyobraź sobie. Nie z każdą osobą prowadzisz rozmowę do samego końca. Czasem już po kilku zdaniach czuje...

Recenzja: „Phantasma” Kaylie Smith - gotycka uczta zmysłów, która uzależnia!

To nie tylko jedna z najlepszych książek fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. To gotycka uczta zmysłów i emocji – mroczna, gęsta od napięcia, brutalna, zmysłowa i absolutnie uzależniająca. Wchodząc do świata Phantasmy , czułam się, jakbym przekraczała próg nawiedzonego dworu – razem z Ophelią, która z pozoru wydaje się krucha, przytłoczona OCD i ciężarem przeszłości… a potem, z każdą kolejną próbą, staje się coraz bardziej nieugiętą, świadomą siebie kobietą. Nieidealną – i właśnie dlatego tak prawdziwą. Jej wewnętrzna walka, głos cienia, potrzeba kontroli – to wszystko nie znika, ale zmienia się razem z nią. Dojrzałość w wersji dark fantasy? W punkt! Siostrzane więzi i rodzinne cienie Na osobną uwagę zasługuje relacja z jej młodszą siostrą Genevieve – impulsywną, nieprzewidywalną, ale też poruszająco naiwną. To właśnie siostrzana więź, złożona z winy, strachu i głębokiej miłości, staje się dla Ophelii głównym motorem działania. A cień po zmarłej matce – nie tylko ten dosłowny...

Recenzja: „Tajne przez poufne” Magdalena Winnicka - od zgrzytu do mini-zawału z zachwytu!

Bywają takie książki, które zaczynają się od zgrzytu… a kończą nerwowym przewracaniem ostatniej strony i cichym „pani Autorko, jak mogła pani tak zrobić?”. Tak właśnie było z drugim tomem przygód Krystiana i Sary. Początek? Przyznam szczerze – miałam chwilę zwątpienia. Krystian, nasz zimnokrwisty major ABW, zachowuje się jak ktoś, kto chwilowo zostawił mózg we Wrocławiu. Halo, panie majorze – co się stało z twoją żelazną logiką i dystansem? Ale potem... zaskoczyło. I to tak, że przepadłam. Wystarczyło kilkadziesiąt stron, by historia znów mnie porwała – tym razem w upalne rejony Turcji, gdzie nie tylko temperatura, ale i napięcie między bohaterami sięga zenitu. Sara małymi, pozornie niewinnymi krokami zaczyna wchodzić w życie Krystiana. Nie na siłę, nie gwałtownie – tylko z czułością i uporem, który kruszy nawet najbardziej opancerzone serce. A Krystian? Choć udaje, że jeszcze walczy, widać, że przegrał tę bitwę dawno temu. I że to przegrana, która daje mu więcej szczęścia niż jakiekol...