Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Drugi Mesjasz" Glenn Meade



Autor: Glenn Meade
Tytuł: "Drugi Mesjasz"
Tytuł oryginału: "The Second Messiah"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: styczeń 2013
Liczba stron: 600

Kilka lat temu wielką burzę wywołały książki Dana Browna. Zwłaszcza jego "Kod Leonarda da Vinci", podważający podstawowe dogmaty chrześcijaństwa, spowodował liczne protesty.  Muszę przyznać, że mam sentyment do książek Browna i ogólnie lubię czytać pozycje o takiej tematyce. Dlatego chętnie sięgnęłam po "Drugiego Mesjasza".

Nieopodal starożytnej osady Qumran w Izraelu zostaje odnaleziony zwój liczący dwa tysiące lat. Jeden z archeologów odkrywa, że pergamin zawiera szokujące doniesienia dotyczące Mesjasza, zupełnie inne od faktów znanych z Pisma Świętego. Jednak zanim udaje się przetłumaczyć całość tekstu, szef wykopalisk zostaje zamordowany, a zwój znika. Głównym podejrzanym staje się Jack Cane, archeolog, który znalazł niezwykły pergamin. Mężczyzna podejmuje ryzykowne kroki, aby oczyścić się z zarzutów, a jednocześnie odszukać bezcenne znalezisko. Po piętach depcze mu dawna przyjaciółka, inspektor Lela Raul, która usiłuje odkryć prawdę dotyczącą tajemniczego morderstwa i kradzieży zwoju.

W tym samym czasie w Rzymie konklawe wybiera nowego papieża. Charyzmatyczny John Becket staje na czele Kościoła i wraz z początkiem swojego pontyfikatu postanawia odkryć mroczne tajemnice Watykanu. Przez jednych podziwiany za odwagę, przez innych uznawany za Antychrysta, papież Celestyn staje w obliczu ogromnego niebezpieczeństwa. I konieczności zmierzenia się z demonami przeszłości, pochłaniającymi jego własną duszę.

Gdy zaginięcie starożytnego zwoju powoduje szereg nieoczekiwanych wydarzeń i prowadzi do kryzysu zarówno politycznego, jak i religijnego, Jack i Lela rozpoczynają wyścig z czasem. Muszą rozwikłać zagadkę i odkryć sekret kryjący się w starożytnej treści, zanim zwój zniknie w głębinach Watykańskich Archiwów, a oni zostaną uciszeni na zawsze. 

Muszę przyznać, że Glenn Meade porywa w stworzony przez siebie świat już od pierwszej strony. Całą fabułę śledzimy z kilku perspektyw, ale wydarzenia konsekwentnie zazębiają się i pod koniec łączą w zgrabną całość. Na początku myślałam, że liczne przeskoki w miejscach i czasie będą mi przeszkadzać, ale o dziwo czytało mi się całkiem gładko. Autor bardzo dobrze buduje napięcie, kumulując je w nieoczekiwanych momentach i trzymając w niepewności aż do ostatnich stron książki. Trzeba przyznać, że każdy szczegół dotyczący fabuły jest dobrze dopracowany. Meade niejednokrotnie naświetla najważniejsze fakty, niezauważenie wplatając je w wydarzenia. Możemy przeczytać zarówno o zwojach znad Morza Martwego, stylu życia i tradycjach Beduinów, jak i o Tajnych Archiwach Watykanu czy o sieci starożytnych tuneli pod Rzymem. Język powieści jest zwięzły i plastyczny, a jednocześnie przebija z niego prawdziwa pasja autora. Bohaterowie są zróżnicowani, jedni przedstawieni dość powierzchownie, inni dogłębnie i z zaangażowaniem. 

Tajemnica goni tajemnicę, prawda miesza się z fikcją, a z każdą kolejną stroną sieć intryg coraz ciaśniej nas oplata. Sam pomysł na przedstawienie Drugiego Mesjasza i papieża, który ma odwagę wyzwolić Kościół z plecionej przez wieki sieci kłamstw jest bardzo ciekawy. I choć momentami ma się wrażenie, że to już gdzieś było, nie ulega wątpliwości, że Glenn Meade napisał naprawdę dobrą powieść. Elementy kryminału, sensacji i przygody w połączeniu z tajemnicami Watykanu i historycznymi odkryciami, mogącymi zatrząść Kościołem w posadach zawsze będą przyciągać czytelników. Po takiej lekturze człowiek zaczyna się zastanawiać, co rzeczywiście jest prawdą, a co tylko literacką fikcją. Polecam miłośnikom mocnych wrażeń, nie bojącym się kontrowersyjnych tematów. 


Zainteresowanym zgłębieniem tematu zwojów polecam oficjalną stronę Zwojów znad Morza Martwego. Strona dostępna jest w języku angielskim.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie musisz kończyć każdej książki? Odzyskaj swoją czytelniczą wolność!

Są książki, które pochłaniamy z drżącymi rękami, jakby świat miał się skończyć, zanim przewrócimy ostatnią stronę. Ale są też takie, które czytamy z wysiłkiem – zdanie po zdaniu. Wmawiamy sobie, że "może się rozkręci", że "skoro już tyle przeczytałam, to szkoda przerywać", albo że "przecież ktoś to kiedyś uznał za arcydzieło". Ile razy tkwiliśmy w opowieściach, które nie dawały nam nic poza frustracją? Ile razy próbowaliśmy "wcisnąć się" w słowa jak w zbyt ciasny garnitur – niewygodny, nie nasz, ale przecież "elegancki", "polecany", "uznany"? Czas powiedzieć to głośno: nie musisz kończyć każdej książki . Nie jesteś zobowiązana wobec autora. Ani wobec recenzji, które miały pięć gwiazdek. Ani wobec siebie z przeszłości, która z entuzjazmem wyjęła tę książkę z półki i postanowiła dać jej szansę. Książki są jak rozmowy Wyobraź sobie. Nie z każdą osobą prowadzisz rozmowę do samego końca. Czasem już po kilku zdaniach czuje...

Recenzja: „Phantasma” Kaylie Smith - gotycka uczta zmysłów, która uzależnia!

To nie tylko jedna z najlepszych książek fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. To gotycka uczta zmysłów i emocji – mroczna, gęsta od napięcia, brutalna, zmysłowa i absolutnie uzależniająca. Wchodząc do świata Phantasmy , czułam się, jakbym przekraczała próg nawiedzonego dworu – razem z Ophelią, która z pozoru wydaje się krucha, przytłoczona OCD i ciężarem przeszłości… a potem, z każdą kolejną próbą, staje się coraz bardziej nieugiętą, świadomą siebie kobietą. Nieidealną – i właśnie dlatego tak prawdziwą. Jej wewnętrzna walka, głos cienia, potrzeba kontroli – to wszystko nie znika, ale zmienia się razem z nią. Dojrzałość w wersji dark fantasy? W punkt! Siostrzane więzi i rodzinne cienie Na osobną uwagę zasługuje relacja z jej młodszą siostrą Genevieve – impulsywną, nieprzewidywalną, ale też poruszająco naiwną. To właśnie siostrzana więź, złożona z winy, strachu i głębokiej miłości, staje się dla Ophelii głównym motorem działania. A cień po zmarłej matce – nie tylko ten dosłowny...

Recenzja: „Tajne przez poufne” Magdalena Winnicka - od zgrzytu do mini-zawału z zachwytu!

Bywają takie książki, które zaczynają się od zgrzytu… a kończą nerwowym przewracaniem ostatniej strony i cichym „pani Autorko, jak mogła pani tak zrobić?”. Tak właśnie było z drugim tomem przygód Krystiana i Sary. Początek? Przyznam szczerze – miałam chwilę zwątpienia. Krystian, nasz zimnokrwisty major ABW, zachowuje się jak ktoś, kto chwilowo zostawił mózg we Wrocławiu. Halo, panie majorze – co się stało z twoją żelazną logiką i dystansem? Ale potem... zaskoczyło. I to tak, że przepadłam. Wystarczyło kilkadziesiąt stron, by historia znów mnie porwała – tym razem w upalne rejony Turcji, gdzie nie tylko temperatura, ale i napięcie między bohaterami sięga zenitu. Sara małymi, pozornie niewinnymi krokami zaczyna wchodzić w życie Krystiana. Nie na siłę, nie gwałtownie – tylko z czułością i uporem, który kruszy nawet najbardziej opancerzone serce. A Krystian? Choć udaje, że jeszcze walczy, widać, że przegrał tę bitwę dawno temu. I że to przegrana, która daje mu więcej szczęścia niż jakiekol...