Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Mężczyzna, który chciał zrozumieć kobiety" Matt Mayewski



Autor: Matt Mayewski
Tytuł: "Mężczyzna, który chciał zrozumieć kobiety"
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: czerwiec 2012
Liczba stron: 320


Mężczyzna, który chciał zrozumieć kobiety. Pomyślałam, że to może być ciekawa historia. Bo czy można zrozumieć kobietę? W końcu nie bez powodu mówi się, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus...

Głównym bohaterem jest Jack, 33-letni programista. Jego życie można opisać jednym słowem - porażka. Mężczyzna pracuje w firmie, która nie daje mu żadnych możliwości rozwoju, a jego związki z kobietami... Cóż, właściwie to nie istnieją. Jack był związany tylko z jedną dziewczyną, Pamelą i nie potrafi się otrząsnąć z traumy po tym związku. 

Jack jest samotny i czuje, że życie przecieka mu przez palce. Jego jedynym towarzyszem jest kot Richard. I gdy łańcuch niefortunnych zdarzeń prowadzi mężczyznę do przekonania, że gorzej już być nie może, wpada na niezwykły pomysł.

Translator języka kobiet. Szalone? Być może. Skuteczne? Z całą pewnością. Ale czy technologia może zastąpić prawdziwe międzyludzkie relacje? Przed takim dylematem staje bohater. A rozwiązanie wcale nie wydaje się proste.

Muszę przyznać, że pierwsza połowa książki nieco mnie nudziła. Czytanie cały czas o porażkach i o tym, jak złe zmienia się na gorsze, działało na mnie przygnębiająco. Ale gdy Jack wymyślił translator, historia nabrała rozpędu. Sposób, w jaki testował swój wynalazek był naprawdę zabawny. 

Historia wydaje mi się mocno przerysowana, ale chyba o to chodziło. Nie można przecież brać na poważnie opowieści, która zaczyna się od porównania kobiety do samochodu ;) Nie ulega jednak wątpliwości, że autor poruszył w niej istotne tematy. Po pierwsze - internetowe serwisy randkowe, gdzie każdy może być kim chce. Po drugie - wszechobecność technologii, bez której większość z nas nie wyobraża sobie życia. I po trzecie - jak daleko można się posunąć w poszukiwaniu samego siebie?  

Translator jest powalający i to na pewno jedna z mocniejszych stron tej książki. Przykładowe tłumaczenie z języka kobiet: kiedy kobieta mówi "NIC" - "Oznacza to "coś", kiedy należy chodzić koło kobiety "na palcach". "Nic" jest zazwyczaj używane do zdefiniowania uczucia, kiedy kobieta chce ci dopiec. "Nic" oznacza też focha trwającego "pięć minut"(...)"

Minusem są urywające się wątki, z którymi nie wiadomo co się stało. Spodziewałam się zaskakującego zakończenia, a dostałam coś, co wydaje się "otwartą furtką" dla kolejnej części.

Książka nie wciągnęła mnie tak, że zapominałam o całym świecie. Można się za to przy niej pośmiać i nie wymaga dużego skupienia. Czyli jest w sam raz na urlop.

Czytając, przypomniały mi się pewne słowa. Uważam, że są dobrym podsumowaniem "Mężczyzny, który chciał zrozumieć kobiety":


"Tak często przybieramy maski wobec innych, że w końcu zaczynamy 
przybierać maskę dla samych siebie."
François Duc de la Rochefoucauld



Komentarze

  1. Czytałam "Translator..." i wydaje mi się, że tam jest watek Pameli ... Czyżby była ona miłością autora skoro umieszcza ją w kolejnej książce?
    Jeżeli kolejna książka jest tak zabawna jak "Translator..." to chętnie ją przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Translator języka kobiet" i "Mężczyzna, który chciał zrozumieć kobiety" to jedna i ta sama książka. Tylko, że "Translator..." to e-book wydany w formie self-publishing :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie musisz kończyć każdej książki? Odzyskaj swoją czytelniczą wolność!

Są książki, które pochłaniamy z drżącymi rękami, jakby świat miał się skończyć, zanim przewrócimy ostatnią stronę. Ale są też takie, które czytamy z wysiłkiem – zdanie po zdaniu. Wmawiamy sobie, że "może się rozkręci", że "skoro już tyle przeczytałam, to szkoda przerywać", albo że "przecież ktoś to kiedyś uznał za arcydzieło". Ile razy tkwiliśmy w opowieściach, które nie dawały nam nic poza frustracją? Ile razy próbowaliśmy "wcisnąć się" w słowa jak w zbyt ciasny garnitur – niewygodny, nie nasz, ale przecież "elegancki", "polecany", "uznany"? Czas powiedzieć to głośno: nie musisz kończyć każdej książki . Nie jesteś zobowiązana wobec autora. Ani wobec recenzji, które miały pięć gwiazdek. Ani wobec siebie z przeszłości, która z entuzjazmem wyjęła tę książkę z półki i postanowiła dać jej szansę. Książki są jak rozmowy Wyobraź sobie. Nie z każdą osobą prowadzisz rozmowę do samego końca. Czasem już po kilku zdaniach czuje...

Recenzja: „Phantasma” Kaylie Smith - gotycka uczta zmysłów, która uzależnia!

To nie tylko jedna z najlepszych książek fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. To gotycka uczta zmysłów i emocji – mroczna, gęsta od napięcia, brutalna, zmysłowa i absolutnie uzależniająca. Wchodząc do świata Phantasmy , czułam się, jakbym przekraczała próg nawiedzonego dworu – razem z Ophelią, która z pozoru wydaje się krucha, przytłoczona OCD i ciężarem przeszłości… a potem, z każdą kolejną próbą, staje się coraz bardziej nieugiętą, świadomą siebie kobietą. Nieidealną – i właśnie dlatego tak prawdziwą. Jej wewnętrzna walka, głos cienia, potrzeba kontroli – to wszystko nie znika, ale zmienia się razem z nią. Dojrzałość w wersji dark fantasy? W punkt! Siostrzane więzi i rodzinne cienie Na osobną uwagę zasługuje relacja z jej młodszą siostrą Genevieve – impulsywną, nieprzewidywalną, ale też poruszająco naiwną. To właśnie siostrzana więź, złożona z winy, strachu i głębokiej miłości, staje się dla Ophelii głównym motorem działania. A cień po zmarłej matce – nie tylko ten dosłowny...

Recenzja: „Tajne przez poufne” Magdalena Winnicka - od zgrzytu do mini-zawału z zachwytu!

Bywają takie książki, które zaczynają się od zgrzytu… a kończą nerwowym przewracaniem ostatniej strony i cichym „pani Autorko, jak mogła pani tak zrobić?”. Tak właśnie było z drugim tomem przygód Krystiana i Sary. Początek? Przyznam szczerze – miałam chwilę zwątpienia. Krystian, nasz zimnokrwisty major ABW, zachowuje się jak ktoś, kto chwilowo zostawił mózg we Wrocławiu. Halo, panie majorze – co się stało z twoją żelazną logiką i dystansem? Ale potem... zaskoczyło. I to tak, że przepadłam. Wystarczyło kilkadziesiąt stron, by historia znów mnie porwała – tym razem w upalne rejony Turcji, gdzie nie tylko temperatura, ale i napięcie między bohaterami sięga zenitu. Sara małymi, pozornie niewinnymi krokami zaczyna wchodzić w życie Krystiana. Nie na siłę, nie gwałtownie – tylko z czułością i uporem, który kruszy nawet najbardziej opancerzone serce. A Krystian? Choć udaje, że jeszcze walczy, widać, że przegrał tę bitwę dawno temu. I że to przegrana, która daje mu więcej szczęścia niż jakiekol...